Europejskie podróże Teslą… południowa Toskania (część 3)

Europejskie podróże Teslą… południowa Toskania (część 3) - zdjęcie główne
Data publikacji: 2022-10-17
Mario

Mario

Data dodania: 2022-10-17
Jak do tej pory nasza podróż przebiegała bez żadnych niespodzianek, oglądaliśmy piękne widoki austriackich Alp, oglądaliśmy jeziora mniejsze i większe, jak piękna Garda nad którym spaliśmy, a ranek powitał nas pięknym słońcem które wzeszło nad okolicznymi szczytami i oświetliło taflę jeziora.
Podziwialiśmy drogę na której James Bond był ścigany w filmie Quantum of Solace, przez czarne charaktery jadące Alfami, on sam wybrał oczywiście Astona Martina DBS, sam bym takim nie pogardził i wciąż się dziwię jak on tam mógł tak zasuwać, ja jadąc Teslą Model S, która trzyma się drogi jak przyklejona, musiałem mocno zwalniać na niektórych zakrętach. Ale magia kina to chyba zupełnie inna rzeczywistość...

Pojechaliśmy więc w kierunku Montepulciano, naszej miejscowości docelowej, która miała nas gościć przez kilka następnych dni. Nie mogliśmy jednak nie zahaczyć o Tenno i słynne jaskinie w których z gór spływa woda, tworząc niesamowite widoki i pięknie podświetlone wodospady. To co prawda trochę na północ od Riva del Garda, ale warto zrobić te 7,4 km, bo tyle trzeba przejechać krętymi lokalnymi drogami, aby zobaczyć to niesamowite widowisko. Aha, warto zabrać parasol lub kurtkę z kapturem, woda spływając z dużej wysokości ma taką siłę, że pryska na wszystkie kierunki, jeśli więc się nie zabezpieczycie, cóż, będziecie cali mokrzy.

Kolejny dzień postawił przed nami zadanie pokonania ponad 410 kilometrów, oczywiście zrobiliśmy ich więcej, bo zawsze warto zahaczyć o miejscowe atrakcje lub zatrzymać się w wielkim centrum handlowym, takim jak na przykład II Leone Shopping Center, czy jeszcze większe Grand Affi Shoping Center, które to w tym regionie są naszymi obowiązkowymi przystankami zakupowymi. Można tam nabyć rzeczy podstawowe, jak pieczywo, wypić doskonałą włoską kawę, która w trasie postawi Was na nogi, ale też zaopatrzyć się w wina, czy sery, u nas bardzo drogie, we Włoszech również nie tanie, ale kosztujące często połowę tego co musimy za nie zapłacić w Polsce. Pecorino, czy 30 miesięczny Parmezan są tu wybitne a ich smak i aromat niepowtarzalny.

Nie wspomnę o cenach win, które po prostu powalają. Wiem, że niektórzy z Was nie pijają wina, ale pamiętajmy że ten starożytny napój jest bardzo zdrowy, oczywiście w rozsądnych ilościach. Namawiam abyście spróbowali na przykład czerwonego Chianti czy białego wina z endemicznego szczepu winogron zwanego Pecornio, zupełnie jak znany ser. Są delikatne i kwiatowe, czerwone z nutą cięższych owoców, często z posmakiem gorzkiej czekolady czy śliwek. Te białe to kwiaty i lekkie letnie owoce, orzeźwiające, muszą być pite dobrze schłodzone. Bałem się że kupując tu naprawdę tanie wino za 1,29 euro za butelkę okaże się ono beznadziejnym trunkiem, jednak, nic bardziej mylnego. Wino za 6,60 zł za butelkę okazało się naprawdę bardzo przyzwoitym wytrawnym czerwonym lub białym winem. To był szok, bo wiadomo, że to co tanie raczej źle nam się kojarzy jeśli chodzi o jakość. Tu absolutnie nie mogłem mieć zastrzeżeń...

1 października po godzinie 20:00 dotarliśmy na miejsce czyli do naszej lokalizacji docelowej Borgo Poggiardelli. To fantastyczne miejsce. Całkowicie w stylu toskańskim. Kamień, wygoda, basen, piękna lokalizacja za miastem około 7 kilometrów od miasta Montepulciano. Kręta droga, którą również pokonaliśmy na piechotę, okazała się nie tylko widowiskowa, ale również dość długa i męcząca. Oczywiście na pokonanie jej pieszo zdecydowaliśmy się tylko raz, bo brak formy dał znać o sobie. Powrót to już miejscowa taksówka która nie jest tania, bo za nieco ponad 7 km trasy zapłaciliśmy aż 22 euro. Tak więc jeśli pojedziecie gdzieś i zachce się Wam spacerów po miejscowych atrakcjach, pamiętajcie że jazda miejscowym taxi może być nieco kosztowna, przynajmniej dla polskiego portfela.

Nasze Borgo, czyli w dosłownym tłumaczeniu wiejska posiadłość, to znakomicie utrzymany obiekt, mający kilka wygodnych apartamentów, z sypialniami, w pełni wyposażonymi kuchniami, oraz zewnętrznym basenem, z którego można korzystać, jednak pierwsze dni października, mimo temperatur oscylujących wokół 25-30 stopni Celsjusza, spowodowały że woda w basenie nie była zbyt ciepła. Kąpiel więc odpadała, może małe moczenie nóg, choć byli i tacy którzy pływali, ale to raczej początki morsowania, jak dla mnie. Jestem zdecydowanie ciepłolubny.

Tak więc taka miejscówka, według mnie jest idealna do spędzenia miło czasu, do zrelaksowania się, idealna aby po prostu odpocząć. Południowa Toskania, to zdecydowanie miejsce w którym nie brakuje miejsc do zwiedzania a jednocześnie można się zaszyć w cichym zakątku, takim jak właśnie Borgo Poggiardelli i odciąć od całego świata. Takie włoskie agroturystyki, na wysokim poziomie, są na tyle blisko cywilizacji, że spokojnie pozwalają cieszyć się zabytkami włoskich miast i miasteczek, a jednocześnie na tyle daleko, aby móc się oderwać od wszystkiego i wyciszyć, leżąc w cieniu drzew, często nad basenem.

Nasze Borgo było iście imponujące, wykonane w tradycyjnym włoskim stylu z tutejszego kamienia, tworzyło coś w rodzaju osiedla, małego, zaledwie 10 apartamentów. Jednak samo miejsce epatowało ciszą i spokojem. Właśnie ta cisza była tak relaksująca. Mogłeś wziąć lampkę prosecco i rozkoszować się szumem drzew, i śpiewem ptaków, leżąc na leżaku, lub siedząc przy zewnętrznym stole. Każdy apartament był wyposażony w zewnętrzny stół i komplet krzeseł.

Nasz apartament był bardzo wygodny, umeblowany w lokalnym stylu, miał wszystko czego potrzeba w takim miejscu. Kuchnia również zawierała wszystkie niezbędne sprzęty jak lodówka, piekarnik, mikrofalówka czy zmywarka. Ot takie normalnie i przyzwoicie wyposażone mieszkanie z ogrodem i basenem. Na powitanie czekała butelka miejscowego znakomitego wytrawnego czerwonego wina. Grzechem było nie spróbować go od razu...a nasz mały Leon zadomowił się błyskawicznie w nowym miejscu.


Na zewnątrz wszystko było super zadbane, od rana panie zajmujące się obiektem uwijały się zamiatając czy podlewając kwiaty stojące w wielkich donicach. Był też jak wspomniałem duży basen z leżakami na których dobrze było wygrzać się w promieniach toskańskiego słońca. Auto stało sobie w podziemnym garażu, bardzo przestronnym, znajdującym się pod większością obiektu. Były tam co prawda tylko zwykłe gniazdka 230V, obiekt nie posiada stacji ładowania, ani AC ani DC. Jednak w naszym przypadku owe zwykłe gniazdko spokojnie wystarczało, tym bardziej że na szlakach naszego zwiedzania mieliśmy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów stacje Supercharger Tesli. To rozwiązywało wszelkie problemy z brakiem energii w naszym aucie. Moc 3 kW może nie powala, ale takie są możliwości zwykłego gniazdka, do rana każdego dnia nakapało wystarczająco energii, aby można było spokojnie zwiedzać lokalne atrakcje... dzień rozpoczynaliśmy ze stanem baterii na poziomie od 75 do 97%, w zależności ile mieliśmy energii poprzedniego dnia na koniec zwiedzania, kiedy to podłączałem Teslę pod EVSE, używałem oryginalnej UMC Tesli I generacji.

Do samego miasta Montepulciano, można dojść na piechotę. Z naszego Borgo była to odległość 7,4 km. Nie mało, ale spacerek był super przyjemny, ludzie przyjaźni, machali nam na powitanie, pewnie dziwiąc się co za matołki zasuwają na piechotę do miasta. W sumie chyba byliśmy wyjątkiem, bo przez cały pobyt nie wiedzieliśmy nikogo kto by tam chodził na piechotę. Samo miasto Montepulciano jest umiejscowione na wzgórzu, jak 90% toskańskich miast i miasteczek. Jest stare i zabytkowe, bardzo przyjemne.

Ma jednak niezbyt wiele knajpek, choć na pierwszy rzut oka wydaje się ich sporo, kiedy chcesz usiąść i zjeść jeden z lokalnych specjałów, nagle okazuje się że kolejka oczekujących jest tak długa, że trzeba by czekać kilka godzin. Mieliśmy taki właśnie przypadek, a pamiętajcie że restauracje tam są czynne np. od 11:00, czy 12:00 do mniej więcej 15:00, potem mamy sjestę i znów otwarte jest od 18:00 lub nawet 19:00 do późnych godzin nocnych. Dlatego czasami ciężko się wbić do jakiegoś fajnego miejsca.

Jeśli się Wam nie uda zjeść pełnego posiłku, polecam zatrzymać się chociaż na małą przekąskę, bardzo tu popularną. Deska miejscowych serów, Aperol Spritz, i promienie słońca to idealne połączenie. Po drodze do miasta natraficie na wyjątkowe miejsca, jakimi są lokalne winiarnie czy oliwiarnie. Miejsca gdzie możecie degustować wędliny, sery oraz co najważniejsze wino. Oczywiście wypada potem coś kupić, ale nie będą to zmarnowane pieniądze. Wszystko co oferują owe przybytki jest świeże, smaczne, a wina wyjątkowe, choć nie zawsze tanie. Warto jednak wydać te kilka euro na rzeczy po pierwsze zrobione z lokalnych składników, po drugie zrobione z miłością i dbałością, a po trzecie po prostu pysznie smakujących...

My chcieliśmy spróbować dania wyjątkowego, czyli Bistecca alla Fiorentina, a jest to befsztyk wołowy z kością. Super popularne w Toskanii danie. Mieliśmy już wybraną w mieście restaurację specjalizującą się w tym specjale toskańskiej kuchni. Jednak jak pisałem wyżej, kolejka była tak duża, że nie było opcji dostać się do środka. Ach ci turyści, i to nawet w październiku.

Co zostaje nam wtedy? Jeśli jesteście mistrzami patelni, możecie zmierzyć się sami z daniami takimi jak Bistecca alla Fiorentina, czyli wołowy befsztyk z kością. Nazywany tu po prostu florenckim.
Jak mawiają Włosi aby go przyrządzić potrzeba nam tylko "carne e fuoco" czyli mięso i ogień, żadnych przypraw czy marynat. Mięso i jego jakość muszą przemówić. Powinno się go grillować osiem minut z jednej strony, osiem z drugiej oraz kwadrans na stronie z kością (to oczywiście zależy do grubości naszego kawałka mięsa). Potem tniemy go na kwadratowe porcyjki, posypujemy płatkami soli oraz polewamy oliwą Extra Vergine. To wszystko, żadnych kombinacji, prostota i najlepsze składniki.

Moja żona, choć z pewną obawą postanowiła się zmierzyć z tym lokalnym specjałem, dodając coś od siebie, czyli zerwane na terenie naszego Borgo, rozmarynu, czy liści laurowych. Do tego zrobiła dodatek rodem z Chorwacji, czyli Blitvę. Są to ugotowane i doprawione ziemniaki zmieszane z liśćmi buraka liściastego. Idealnie pasowały do steka po florencku. Musicie tego spróbować, wiecie że to ma sens... Pojechać i jeść lokalne endemiczne potrawy, przyrządzone z najlepszych lokalnych składników. Do tego pić coś co jeszcze niedawno rosło na krzakach winorośli, być może tuż za płotem, po sąsiedzku.

Danie okazało się wyborne, a my doceniliśmy zarówno doskonałe miejscowe składniki, jak i kunszt kucharza. Wołowina rozpływała się w ustach, ziemniaki choć ogólnie za nimi nie przepadam, były bardzo smakowite i pasowały do mięsa. Całości dopełniały grzyby, czyli miejscowe porcini, zakupione tuż przy drodze, od pana, który stoi na swoim stałym miejscu niedaleko Montepulciano, sprzedając piękne świeże grzyby. Ogólnie mówiąc wersja tego dania w wykonaniu mojej żony przypadła wszystkim do gustu i była po prostu doskonała... Popijaliśmy tym razem wino znad jeziora Garda, to samo, które jak zapewne pamiętacie, tankowałem z dystrybutora nie przymierzając, jak na stacji benzynowej.

W kolejnych częściach opiszę zwiedzanie i kuchnie regionu Toskanii, jest tu co zobaczyć i czego skosztować, ale o tym następnym razem...

Galeria zdjęć

Komentarze

0/10

Autor

Mario

Mario

Wielbiciel nowych technologii. Szczególnie interesuje się Teslą czy SpaceX, oraz innymi firmami związanymi z Elonem Muskiem. Pisze i publikuje artykuły i posty głównie na łamach TeslaKlubPolska, a także dla serwisu otoev.pl Współpracuje bezpośrednio z Teslą, starając się przybliżyć i pokazać te właśnie auta elektryczne z jak najlepszej strony. Uświadamia i szkoli w zakresie elektromobilności.

NOWOŚĆ! Realne raporty użytkowników Tesla

Opinie użytkowników Tesla Model S Dual Motor Oceń ten model

10/10

Ocena ogólna

Opinie:

Piotr

Data dodania: 29.08.2023
Zawsze byłem fanem "prawdziwych" samochodów, takich co dają wibracje i brzmienie silnika. Elektryki? Eee, dla mnie to zawsze były jakieś zabawki, nie samochody. Ale z ciekawości wsiadłem do Tesli Model S i... co ja mogę powiedzieć... jestem totalnie zafascynowany. Po pierwsze, przyspieszenie. To jest coś niewiarygodnego. Naciskasz pedał i buuum, znika ci w głowie każdy stereotyp o elektrykach. Nie ma opóźnienia, nie ma czekania, jest moc. Po drugie, komfort. Wszystko tu jest zautomatyzowane i wydaje się przemyślane. Ekran w środku wygląda jak jakiś tablet z przyszłości, sterowanie jest intuicyjne, a foteliki jak z pierwszej klasy w samolocie. No i Autopilot. To nie jest jakiś tam zwykły asystent parkowania, to jest krok do jazdy autonomicznej. Pierwszy raz, jak to uruchomiłem to się wystraszyłem 😅, ale teraz? To jest to! Cóż, wygląda na to, że czas się przesiąść na prąd.
zobacz całą opinię

Ostatnie komentarze

W Polsce jest trudno? Luksemburg: Stacja ... 18.04.2024
To nie tak powinno działać, punkty za zakupy i ... 17.04.2024

Tesla Model S Dual Motor

Dane techniczne:

Oceń model
Przyspieszenie 0-100 km/h
3.2s
Prędkość maksymalna
250 km/h
Zasięg oficjalny (WLTP)
647 km
Wszystkie dane Tesla Model S Dual Motor

Ostatnie pytania Zadaj pytanie

Modele producenta Tesla