Dla dużej części fanów marki Harley Davidson to co powiedział prezes firmy może być szokiem i to nie lekkim szokiem a takim naprawdę porządnym i brutalnym. Dla większości ludzi motocykle tej marki mają wydawać konkretny dźwięk, jeśli chodzi o jazdę, i nie jest to cichy odgłos gdzieś w tle. Motocykle Harley kojarzone są z porządnym rzemieślniczym wykonaniem, dużymi i ciężkimi motocyklami dla prawdziwych facetów.

Przynajmniej taki obraz wyłania się z amerykańskiej kinematografii. A jak to wygląda naprawdę? Otóż Harleyami jeżdżą ludzie różni, ojcowie, synowie, matki (tak również kobiety), młodzi, starzy. Jednym słowem wszyscy, dla których często motocykle amerykańskiego producenta to sposób na życie i jednocześnie styl życia.

Co się zmieni w najbliższym czasie? Zmieni się wiele, a pierwszą jaskółką tych zmian był w pełni elektryczny model Live Wire. To już prawdziwy weteran bo ujrzał światło dzienne w 2019 roku, kiedy to trafił pod amerykańskie strzechy. Jego prezentacja miała miejsce rok wcześniej. Teraz jednak ma się zmienić o wiele więcej, gdyż jak mówi prezes firmy, Jochen Zeitz, przyszłość marki będzie w 100% elektryczna.

Co prawda nie padła konkretna data, ale jeśli CEO firmy wypowiada się oficjalnie o końcu produkcji spalinowych motocykli, nie jest to zapewne rzucanie słów na wiatr. Cóż, wygląda na to że cała motoryzacja i to zarówno dwu jak i cztero-kołowa powoli przejdzie na napęd bateryjny. Czy to źle? Według mnie nie. To tylko zmiana napędu. Były silniki na benzynę czy olej napędowy, teraz będzie prąd i baterie. Co będzie następne? Trudno orzec, ale to chyba nazywamy ewolucją, może nie ewolucją człowieka, ale na pewno techniki i transportu. Wszystko się zmienia, czasami szybciej czasami wolniej. Przyszła pora na zmianę która wpłynie na postrzeganie i użytkowanie motocykli i samochodów, będzie inaczej, ale funkcje tych pojazdów się nie zmienią... będziemy po prostu musieli je naładować od czasu do czasu.

Źródło: Electrek.co