Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo – sportowy kombiak w rodzinnym wydaniu. Czy stworzono doskonałość?

Porsche znane jest z tworzenia odważnych samochodów, które wyznaczają nowe trendy w motoryzacji. Kultowa linia 911, Panamera, czy Taycan obrazują, że Porsche to nie tylko marka, to właściwie stan umysłu i podejścia do motoryzacji. Ich najnowszy seryjnie produkowany samochód to jednak czysty obłęd.

Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo z bliska

Samuel Johnson powiedział kiedyś: „Kiedy człowiek jest zmęczony Londynem, jest zmęczony życiem”. Dwoma rękami podpisujemy się pod tym, zmieniając słowo „Londyn” na „Porsche”. Tak, Porsche to marka, która nijak nie może się nudzić. To niemalże samochodowy kameleon, który dostosuje się do każdych warunków, jednakże gad ten nie traci swojej tożsamości i sznytu mimo dostosowania się do wymagań rynku.

O Londynie chodzi jeszcze jednak pogłoska, którą ponoć wypowiedział kiedyś jeden pewien mężczyzna, tworząc tym samym przekazywaną z pokolenia na pokolenie legendę: „Londyn to zły nawyk, którego nie znosi się tracić”. Wiecie co? Ten cytat doskonale pasuje do Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo.

Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo to definitywnie TEN kolega w klasie, bez którego byłoby zwyczajnie nudno. To „śmieszek”, który rzuci trafną pointą, inteligent, który „znikąd” zna odpowiedź na trudne pytanie i „geniusz” w czystej postaci, o którego istnieniu w ogóle byście nie pomyśleli. Dlaczego tak literacko-filozoficznie? Aby opisać Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo, zwyczajnie brakuje słów.

Fot. Dmitry Eagle Orlov / Shutterstock.com

Zapiera dech, odejmuje mowę i chwyta za serce

Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo „pozamiatało” rynek elektryków – powiedzmy to sobie wprost. Szybki jak Taycan, pojemny jak Macan, a przy tym prowadzący się jak topowa „torówka” przy komforcie GranTurismo. „Ten projekt nie miał prawa ujrzeć światła dziennego! To nie miało prawa się udać” – to pierwsza myśl, zaraz po tym, gdy pozbieramy szczękę z podłogi. Tymczasem „TO” jeździ po drogach publicznych i jest całkiem nieźle sprzedającym się „elektrycznym kombiakiem” – chociaż powiedzieć ta o Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo to profanacja.

Kosztujący 974 tys. zł samochód jest niemalże tak perfekcyjnie policzony, że podróżując nim, kierowca nie ma ani przez chwili myśli: „Mogli to poprawić”. Kto „normalny” tworzy samochód legitymujący się 761 KM (tak, nie 760, gdyż ten 1 KM najwidoczniej robi różnicę) i 1050 Nm momentu obrotowego? Kto łączy rodzinne kombi z przyspieszeniem poniżej 3 sekund do pierwszej setki, które nie przyspiesza, a niemalże katapultuje ten samochód do przodu, powodując, że nagle słowa: „Kochanie nie jedź tak szybko” grzęzną w gardle nie tyle z powodu ekscytacji, co z powodu nagłego wbicia w fotel i to w dosłownym tego zwrotu znaczeniu.

W końcu kto o zdrowych zmysłach przekłada tak ogromną moc wyłącznie na tylną oś (chociaż istnieje nieco ucywilizowany wariant z napędem na obie osie)? Wszystko to Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo łączy z masą blisko 2400 kg, a mimo to pojazd prowadzi się niczym rasowa 911-tka.

Porsche „nie dawaj” więcej

Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo zdecydowanie obrazuje, że do elektryków można, należy i powinno się mieć respekt. Ten model niemieckiego producenta wyręcz wymusza na właścicielach błaganie o nie dodawanie ani jednego konia mechanicznego więcej, gdyż Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo to samochód tak niedorzeczny, że prowadzić go mogą tylko wytrawni wyjadacze. Wejdź w tryb „sport”, wyłącz „pomoc techniczną” i trzymaj się mocno, bo Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo nie zna granic… ani litości.

Niedowierzania ciąg dalszy? Proszę bardzo. Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo ma jedynie 93,4 kWh akumulator. Na ile wystarczy „bateryjka”, bo trudno nazwać takiego mikrusa w tak szaleńczym wozie mianem baterii? Na jakieś 439 km wedle danych z WLTP, ale bądźmy szczerzy – chyba wyłącznie, gdy stoimy nim na parkingu. W praktyce, przy spokojnej jeździe może doturlamy się do czterysetnego kilometra, natomiast dając upust swoim wewnętrznym żądzom (oczywiście w warunkach do tego przystosowanych), marne szanse, że przejedziecie chociaż 300 km. Spokojnie od 0 do 80% Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo naładujecie już w 20 minut… jeśli oczywiście znajdziecie ładowarkę o mocy 270 kW.

Fot. BoJack / Shutterstock.com

Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo łamie stereotypy

Koniec zachwytów na dziś, bo przecież Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo to nie tylko rasowa wyścigówka, ale również samochód rodzinny tak? Wybaczcie, trudno nie parsknąć tutaj śmiechem. Tymczasem faktycznie jakimś magicznym sposobem Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo posiada aż 405 litrów przestrzeni bagażowej + bonusowe 85 litrów z przodu.

Co więcej, do Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo można przymocować… bagażnik dachowy, który musimy przykręcić chyba wkrętami do dachu, żeby nie odleciał przy przeciążeniach, jakie wytrzyma ten przecinak. 

Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo definitywnie obrazuje, że można stworzyć niesamowicie szybki wóz, którym przewieziemy całą rodzinę na wakacje (łącznie z połową mieszkania), jednocześnie ciesząc się precyzją prowadzenia rasowej wyścigówki. Pytanie tylko, czy tak samo dobrze, jak kierowca, będą bawić się pasażerowie, ale kto by się tym przejmował, mając w garażu motoryzacyjnego, elektrycznego diabła w czystej postaci?