Czasami zdarza się sytuacja, że coś w danym modelu auta wypuszczonego na rynek nie działa tak, jak powinno. Wystarczy nawet podejrzenie, że tak może być, i już w ruch rusza cała spirala, nazwana wycofaniem lub przywołaniem pojazdu. Oczywiście nie chodzi tu o wycofanie danego modelu z rynku, czy o zakaz jego sprzedaży. Nikt też klientowi, który kupił taki pojazd ani go nie zabierze, ani nie zakaże nim jeździć.
Chodzi tylko o przepisy, normy i bezpieczeństwo podróżnych. Tesla jak i inni producenci dość często staje przed różnego rodzaju problemami. Zazwyczaj są to drobiazgi, które jednak trafiają pod czujne oko Amerykańskiego Urzędu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego, czyli popularnego NHTSA.
Właśnie ta amerykańska agencja ma do producentów najwięcej zastrzeżeń, i na jej zlecenie muszą oni "wycofywać" z rynku swoje pojazdy. Oczywiście nie dosłownie. Tak jak napisałem powyżej wycofanie polega na usunięciu usterki, lub upewnieniu się przez serwis producenta, że dany egzemplarz auta nie generuje żadnego ryzyka, jeśli chodzi o jego używanie dla kierowcy jak i pasażerów, podczas jazdy.
Tesla rzadko lub prawie wcale nie wzywa swoich aut fizycznie. Załatwia sprawę aktualizacją oprogramowania. Tak najczęściej to wystarcza. Poprawienie działania hamulców, wydłużenie zasięgu auta, wzrost jego mocy, poprawienie pracy wycieraczek itd, itd. Takich akcji było bez liku, ale zawsze to takie drobiazgi, które online naprawić się dały. Tym razem niestety auta, a konkretnie Tesle Model 3 muszą zjawić się w serwisie osobiście.
Według dokumentów NHTSA wycofanie dotyczy 24 064 pojazdów Modelu 3 zbudowanych od 2017 roku. W powiadomieniu o wadzie, NHTSA opisuje problem, który wydaje się być spowodowany raczej problemem serwisowym niż produkcją:
"Serwisowanie niektórych elementów w pojazdach Modelu 3 wymaga demontażu klamry pasa lewego drugiego rzędu oraz środkowego mocowania pasa bezpieczeństwa, które są mocowane tą samą śrubą. Oba elementy mogły zostać nieprawidłowo zmontowane po demontażu podczas czynności serwisowej."
Dobrą wiadomością jest to, że poprawka jest dość prosta, jak opisano w ogłoszeniu:
"Tesla skontroluje ponowny montaż klamry pasa lewego drugiego rzędu i środkowego mocowania pasa bezpieczeństwa oraz, w razie potrzeby, przymocuje elementy do prawidłowych specyfikacji. Środek zaradczy zostanie udostępniony bezpłatnie.
Ponadto niektórzy klienci mogli już zapłacić za naprawienie tego problemu, a teraz, gdy ustalono, że jest to wada producenta, właściciele Tesli mają prawo do zwrotu pieniędzy. Tak więc nie zdziwcie się kiedy zobaczycie maila na swoim koncie tesli i wezwanie do serwisu. Choć nie określono dokładnie jakiej partii aut dotyczy wezwanie, bo opisana sytuacja dotyczyła pojazdów z terenu USA, jednak czy do nas również trafiły auta z taką usterką? tego nie wiem, musimy zatem zaczekać na informację z Tesli...
Źródło: Electrek.co