Wokół Autopilota Tesli narosły już legendy. Ludzie piszą o nim masę bzdur, i choć sam system nie jest doskonały i zalicza mnóstwo wpadek, w porównaniu do czynnika czysto ludzkiego okazuje się on dużo bardziej bezpieczny.

Dane nie kłamią...

Po przeanalizowaniu danych dotyczących wypadków Tesli, analityk ARK Invest, Tasha Keeney, doszła do wniosku, że w pełni samodzielna jazda (FSD) jest 5 razy bezpieczniejsza niż jazda starymi Teslami (bez FSD) i 18 razy bezpieczniejsza niż przeciętny samochód w USA. Mowa tutaj o porównaniu w której mamy Tesle jadące na autopilocie, oraz te kierowane przez ludzi, na końcu porównanie odnosi się do przeciętnie używanych w USA aut, nie Tesli.

Opcja Autopilota i FSD to jakby jeden organizm bezpośrednio ze sobą powiązane i można powiedzieć nierozerwalne.

Czy Autopilot i FSD będzie kiedyś skuteczny w 100%? Otóż jest to możliwe, jednak tylko i wyłącznie w jednym przypadku. Jeśli wszystkie auta poruszające się po drogach będą jeździły w opcji Autopilota (lub znanej pod jakąkolwiek inną nazwą wersji jazdy autonomicznej), oraz kiedy auta te będą się komunikowały między sobą. Tylko wówczas możemy wyeliminować wypadki z naszych dróg.
Nie zdajemy sobie sprawy z ilości danych które musi przeanalizować system Tesli aby jazda była bezpieczna, nie jest to wcale proste, choć jesteśmy coraz bliżej celu...

Jeśli natomiast wystąpi czynnik ludzki, niestety wypadki będą się zdarzać. Jak się okazuje elektronika jest dużo bezpieczniejsza niż zachowania niektórych ludzi za kierownicą. Jesteśmy po prostu nieuważni, kierujemy się często emocjami, oraz łatwo się rozpraszamy. Czego nie robi elektronika w naszych pojazdach. Jest ona zero-jedynkowa, jeśli się napisze odpowiednie oprogramowanie oraz zapewni system czujników, który ogarnie sytuację na drodze, nie ma możliwości aby systemy auta się pomyliły lub zareagowały niewłaściwie. Oczywiście jesteśmy jeszcze daleko od takiej sytuacji, nie mamy ani idealnie napisanego softu (jest to bardzo trudne), ani nasze obecne auta, mimo tego, że naszpikowane są najnowszymi nowinkami w postaci kamer, lidarów i radarów, nie są w stanie podołać temu co się dzieje na drogach. Ilość danych jest przytłaczająca a czujniki choć coraz lepsze nie radzą sobie na przykład podczas bardzo złej pogody, takiej jak ulewy czy śnieżyce. Czujniki i kamery w takich sytuacjach są często "oślepiane" przez opady, na przykład zalepiane przez gęsty śnieg i auto staje się niesprawne do autonomicznej jazdy.

W zamyśle Tesla chce stworzyć całą flotę aut, które podczas naszego pobytu na przykład na wakacjach, czy w pracy, woziłyby w sposób autonomiczny klientów, na zasadzie taksówki, zarabiając w ten sposób dla nas pieniądze. Oczywiście do zrealizowania tych zamierzeń tak jak napisałem wcześniej jeszcze daleka droga. Najpierw Tesla musi pokonać takie trudności jak bardzo uciążliwy i niebezpieczny "phantom breaking", czyli hamowanie bez sensownej przyczyny, na przykład podczas jazdy po autostradzie. Doświadczyłem tego osobiści i tylko dzięki swojemu refleksowi i doświadczeniu związanemu z autami Tesli uniknąłem wjechania w moją Tesle Toyoty RAV4, jadącej za mną z prędkością około 100 km/h. Było naprawdę blisko, a przy tej prędkości kierowca Toyoty nie miał szans na uniknięcie zderzenia. Udało się w ostatniej chwili i wszystko skończyło się na strachu i adrenalinie. Jeśli natomiast ktoś nie zna wystarczająco dobrze aut Tesli, może dojść do naprawdę niebezpiecznych sytuacji. Takie właśnie rzeczy amerykański producent musi wyeliminować jak najszybciej.

Kolejną z różnic, która sprawia Tesli problem jest różnorodność przepisów i oznakowań dróg w Europie. O ile w Ameryce Północnej jest to w miarę do ogarnięcia, o tyle w Europie mamy ruch zarówno prawo jak i lewostronny. Mamy różne znaki, różne rozmiary rond, różne przepisy i wytyczne. To wszystko musi przeczytać nasze auto, oraz co najważniejsze, musi te oznaczenia zinterpretować w prawidłowy sposób. To jak mówi sama Tesla, nie jest takie proste. Dlatego opcja FSD w pierwszej kolejności wejdzie na rynki amerykańskie, dopiero później do Europy. Tak więc, my ludzie jeżdżąc po naszej starej dobrej Europie, radzimy sobie jakoś i jesteśmy przyzwyczajeni do znakowań i różnorodności przepisów. Jednak nasze coraz mądrzejsze auta jeszcze nie potrafią sobie do końca poradzić z całą tą różnorodnością. Choć przecież przepisy w różnych krajach są do siebie bardzo zbliżone i wydają się być prawie takie same. Cóż jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach, a drobne niuanse wcale nie są takie oczywiste dla pokładowej elektroniki samochodu.

Póki co po przeanalizowaniu danych z wypadków w USA jasno widać, że już obecna wersja FDS, używana przez pojazdy Tesli jest dużo bezpieczniejsza niż jazda bez użycia tegoż systemu, jadąc Teslą, lub innym pojazdem. Różnica, tak jak pisałem wyżej, to pięć razy bardziej bezpieczna (wersja FSD) niż jazda Teslą bez użycia systemu i aż osiemnaście razy bardziej bezpieczna niż jazda innym autem. Elektronika wyzuta z emocji to dobry doradca podczas jazdy, jednak wymaga ona jeszcze zdecydowanie dopracowania.

Źródło: Tesmanian.com, AutoEvolution.com