To wcale nie żart. Wszyscy zastanawiają się nad trwałością baterii w autach elektrycznych czy w Tesli. Otóż według informacji samej firmy baterie typu 1865, używane do dziś w Modelach S czy X, mają trwałość na poziomie 500-600 tysięcy kilometrów, możemy to przeliczyć na mniej więcej 20 lat użytkowania samochodu, zakładając, że auto robi 25-30 tysięcy kilometrów rocznie.
Kolejne nowsze pakiety zawierające zmienione, powiększone ogniwa o symbolu 2170, montowane w Modelach 3 i Y, są przez Teslę oceniane na 600-800 tysięcy kilometrów, przyjmując znów wyżej wymieniony przebieg roczny, bateria taka powinna działać przez okres co najmniej 25 lat. Baterie 2170 mają zmienimy w stosunku do 1865 skład chemiczny i mają większą pojemność energetyczną, równiej też oddają zgromadzony w takiej baterii prąd, co oznacza, że napięcie ogniw dłużej utrzymywane jest na jednakowym poziomie, nawet wówczas kiedy auto jest w znacznym stopniu rozładowane.
To jednak co wyrabia dziś zespół badaczy współpracujących z Teslą w Kanadzie, przechodzi ludzkie pojęcie.
Grupa badawcza Tesli w Kanadzie zajmująca się właśnie bateriami, we współpracy z Dalhousie University, opublikowała nowy artykuł na temat nowej baterii na bazie niklu, która może wytrzymać 100 lat (utrzymując minimum 70% swojej pierwotnej pojemności), a jednocześnie jest lepsza w działaniu w porównaniu z ogniwami LFP pod względem ładowania i gęstości energii. W 2016 roku Tesla ustanowiła swoje „Tesla Advanced Battery Research” w Kanadzie dzięki współpracy z laboratorium akumulatorowym Jeffa Dahna na Uniwersytecie Dalhousie w Halifax w Kanadzie. Dahn jest uważany za pioniera w dziedzinie akumulatorów litowo-jonowych. Pracuje nad nimi prawie od czasu ich wynalezienia. Przypisuje się mu przyczynienie się do wydłużenia cyklu życia gniw, co pomogło w ich komercjalizacji i upowszechnieniu się na rynkach całego świata.
Po badaniach okazało się że jeśli bateria nowej generacji, ma ona zmieniony skład chemiczny, może również funkcjonować bez kobaltu, ma też inny elektrolit z solami litu LiFSI, będzie używana odpowiednich warunkach, idealnych dla baterii tego typu, czyli średniej temperatury działania na poziomie 25 stopni Celsjusza, wtedy bateria taka może służyć przez okres nawet 100 lat, zachowując swoje właściwości.
Jest to dość skomplikowane, szczególnie jeśli chodzi o stronę chemiczną i fizyczną budowy i działania całego pakietu, jednak jeśli metoda ta będzie dopracowana, dzisiejsze baterie stosowane przez Teslę, o symbolu 4680, czyli najnowsze dziecko tesli jeśli chodzi o pakiety używane w ich autach, mające trwałość na poziomie 1 miliona 600 tysięcy kilometrów, niekoniecznie będą ostatnim słowem, jeśli chodzi o to co będziemy mogli znaleźć kiedyś w naszych Teslach opuszczających Giga Fabryki.
Jeśli Tesla wprowadziłaby te nowo opracowane baterie do swoich aut, okazałoby się, że mamy samochód elektryczny, którego bateria będzie sprawna przez 100 lat, na dodatek będzie miała właściwości lepsze niż dzisiejsze baterie LFP, czyli nie będzie zawierać kobaltu, będzie bardziej stabilna energetycznie, będzie miała większą energetyczną pojemność, i będzie co najmniej tak bezpieczna jak dzisiejsze, stabilne przecież, baterie Litowo-Żelazowo-Fosforanowe.
Co przyniesie nam przyszłość? Może jeszcze trwalsze baterie? Choć pytanie brzmi po co? Moim zdaniem naukowcy powinni się skupić obecnie na znacznym zwiększeniu gęstości energii w takich pakietach, tak aby rzeczywiście realne zasięgi aut EV oscylowały wokół 800-1000 km na jednym ładowaniu. Rozwiązałoby to problem z częstym ładowaniem takich aut, a przede wszystkim zamknęło usta przeciwnikom zrównoważonego transportu, którzy właśnie w zasięgu i częstości ładowania elektryków widzą największy problem z tym typem aut.
Źródło: Electrek.co