Jeszcze rok temu, a nawet pół roku temu, ceny Tesli szczególnie tych używanych po prostu szalały. Często można było sprzedać auto już odebrane, za większą kwotę niż się zapłaciło w samej Tesli, odbierając auto jako nowe.

Na samochody trzeba było czekać po osiem czy nawet dwanaście miesięcy. Była też dość spora ilość klientów, którzy czekać nie chcieli i nie zamierzali. Dlatego woleli zakupić auto w wyższej kwocie, ale dostępne od ręki. Może nie była to do końca praktyka pochwalana przez samą Teslę, jednak rynek, to rynek i jeśli jest klient, gotów zapłacić żądaną kwotę to dla czego nie zarobić na takiej sprzedaży?

Tak więc ceny używanych Tesli zwariowały i za auto często kilkuletnie, bez gwarancji żądano kwot dość zawrotnych. Szczególnym powodzeniem cieszyły się modele z darmowym ładowaniem na stacjach Supercharger Tesli. Zresztą one ciągle cieszą się dużym zainteresowaniem.

Dziś sytuacja co do cen Tesli zdecydowanie się zmienia. Tesla nie ma już tak dużej ilości zamówień na swoje auta. Czas oczekiwania skrócił się do zaledwie 2-3 miesięcy, w zależności od modelu, a istnieje również duża szansa na auta które firma ma dostępne od ręki. Zaczęły również spadać ceny używanych Tesli. Zaczynają one powoli wracać do normalności. Co prawda ceny dalej są bardzo wysokie, ale pamiętajmy, że nowe Modele S czy X, kiedy kilka lat temu były kupowane przez swoich nabywców, kosztowały górę pieniędzy. Teraz więc, mimo redukcji cen używanych Tesli, wciąż kosztują one dużo. Wszystko zależne jest od kwoty wyjściowej, która często w wypadku flagowych modeli amerykańskiego producenta oscylowała wokół 450-500 tysięcy złotych.

Jak rynek będzie wyglądał za rok czy dwa? Ceny powinny jeszcze bardziej spaść. Spowodowane to będzie między innymi kryzysem i ostrożnością klientów w wydawaniu swoich pieniędzy. Drugim czynnikiem, który przyhamuje rynek, z pewnością będzie coraz większa dostępność, coraz większej ilości aut elektrycznych. Skończy się oczekiwanie po 10 czy 12 miesięcy na zamówione auto. Sytuacja będzie przypominać raczej tą znaną sprzed lat, czyli auta stojące w salonie i dostępne od ręki.

Oby tylko nie ziścił się czarny scenariusz, czyli wstrzymywanie produkcji w fabrykach ze względu na brak popytu. To zdecydowanie nie byłoby dobre dla rozwoju rynku EV, nie tylko w naszej Europie ale i na całym świecie...