Początkowo auto koreańskiego producenta miało bardzo dobrą prasę i cieszyło się dużym powodzeniem na rynku amerykańskim.

Hyundai miał mnóstwo zamówień na swojego nowego elektryka, który na głowę bił to co znane było poprzednio jako EV rodem z Korei, czyli Hyundaia IONIQ w pierwszej odsłonie. Miał on bardzo małą baterię i choć był mega wydajnym autem, niestety nie sprzedawał się jak przysłowiowe świeże bułeczki. 

Sytuację zmienił właśnie IONIQ5, auto na wskroś nowoczesne z super szybkim ładowaniem i przyzwoitym zasięgiem. Co do wyglądu zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz zdania były podzielone. Jedni mówili o przełomowym wzornictwie, inni określali auto jako szkaradne i kanciaste. Jak zawsze w takim wypadku na temat gustu się nie dyskutuje, to indywidualna kwestia każdego z nas.

Technikalia modelu natomiast były bardzo dobre i to zapewniło IONIQ 5 dość dużą rzeszę zwolenników.

Niestety sytuacja po kilku tłustych miesiącach zmienia się na niekorzyść koreańskiego producenta. O ile ciągle dość dobrze auto sprzedaje się na innych rynkach, o tyle amerykański klient chyba powoli znudził się tym akurat modelem. Do tej pory w tym roku sprzedaż Hyundaia IONIQ 5 w USA przekroczyła 21 tys. (około 3,3% całego wolumenu sprzedaży Hyundaia). Ze względu na niedawne spowolnienie jest mało prawdopodobne, aby w 2022 roku przekroczył on 23 000 sztuk.

Wersja Hyundaia Ioniq 5 z roku modelowego 2023 jest też o około 1500 dolarów droższa, co w połączeniu z prawdopodobnym brakiem kwalifikowania się modelu do federalnej ulgi podatkowej w wysokości 7500 USD może sprawić, że południowokoreański samochód elektryczny będzie się sprzedawał poniżej początkowych oczekiwań.

Model z wodorowymi ogniwami paliwowymi – Hyundai Nexo – odnotował 8 sztuk sprzedanych w listopadzie (spadek o 83%) i 383 od początku roku (spadek o 3%). W segmencie FCEV nie widać dużego postępu i jest duża szansa, że ​​sprzedaż Nexo w 2022 roku będzie niższa niż w 2021 roku. Być może na tym etapie rozwoju motoryzacji wodór to ślepa uliczka?

Na ten moment auta napędzane bateriami zdają się być tym, co przez następne dekady przemówi do nabywców aut na całym świecie. Wodór, jeśli technologia nie będzie dopracowana i dużo tańsza, niż obecnie, to na razie ślepy zaułek motoryzacji. Nie można go jednak przekreślać, bo pamiętać należy że elektryki napędzane bateriami trakcyjnymi jeszcze 10 czy 20 lat temu również nie zachwycały jeśli chodzi zarówno o zasięgi jak i zaawansowanie technologiczne. Zmieniło się to diametralnie, więc być może za 10 lat będziemy śmigać autami na wodór... tego dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć...

Źródło: Insideeves.com