To pytanie pada bardzo często. Oczywiście zawsze tłumaczę, że jazda czymkolwiek co zużywa energię za którą musimy płacić nigdy nie opłacała się, nie opłaca, ani nie będzie opłacać. To jest po prostu koszt, który ponosimy z wyboru, bo jesteśmy wygodni, bo musimy się gdzieś przemieścić, bo chcemy, musimy, lub lubimy jeździć jakimś środkiem transportu pod tytułem auto. Nie ważne czy spalinowe czy elektryczne. pamiętajcie nie opłaca się nigdy. Można podać inny przykład, czy jak wyjeżdżacie na wakacje za 15 000 złotych i wydajecie górę pieniędzy dodatkowo na miejscu, na zwiedzanie, jedzenie, picie... czy to się Wam opłaca? Właśnie! Nie wymagajmy więc od aut EV, aby jazda nimi się opłacała. To po prostu nasze widzi mi się i nasza wygoda, oraz chęć posiadania czegoś wyjątkowego.

Pytanie o opłacalność dotyczy oczywiście ostatnich zmian cen energii. Zupełnie dziwnych i nagłych. Mam wrażenie że ktoś nas tu robi w konia. Ale to zupełnie inny temat. Dziś zajmę się tym jak było a jak jest u mnie w gospodarstwie domowym, typowym, z przyłączem standardowym o mocy 14 kW, oraz nieodzownym moim zdaniem gniazdem siłowym, które daje nam moc 11 kW, ładując naszego elektryka.

Ładowanie w domu...

Do tej pory mając stare stawki za energię elektryczną średnio płaciłem około 0,70 zł za kWh, a w nocnej taryfie nawet trochę taniej. Tak więc jeżdżąc na przykład teslą Model 3 long Range, przejechanie 100 km kosztowało mnie średnio nieco ponad 12 złotych, jeśli auto ładowało się w nocy nawet taniej. Było to więc tanie jeżdżenie. Mam w domu jeszcze auto spalinowe, którym staram się jeździć jak najrzadziej. Auto ma napęd 4x4 i duży silnik spalinowy, niestety jego wadą jest zużycie paliwa sięgające po mieście 12 litrów na 100 km. Przy obecnych cenach benzyny przejechanie 100 km wiąże się z wydatkiem rzędu 80 złotych. Jeśli jadę tym autem w trasę, a robię to czasami aby je "przegonić" gdyż dla aut spalinowych stanie bezużytecznie jest bardziej szkodliwe niż sama jazda. Tak więc w trasie kiedy zużycie spada do około 9 litrów, koszt również spada do 60 złotych za każde 100 km.

Tak więc widać jasno, że "opłaca się" jeździć EV i to zdecydowanie. Obecnie mamy kiepską sytuację, gdyż stawki za prąd wystrzeliły w górę. obecnie w mojej taryfie do limitu 2000 kWh (nie wiem kto to ustalał, wypada siedzieć przy świeczkach) Moje ceny od 1 stycznia 2023 uległy zmianie. W taryfie G12n dzienna stawka brutto za 1 kWh to prawie 0,86 złotego, w nocy zaś od 1:00 do 5:00 prąd tanieje do 0,46 złotego. To są ciągle stawki do zaakceptowania, jeśli natomiast ustawimy sobie cztery nocne godziny w niższej cenie, możemy wtłoczyć do naszej baterii trakcyjnej 44 kWh energii. Będzie to koszt około 20 złotych a w Tesli Model 3 taka ilość energii pozwoli nam przejechać około 250 km po mieście. Ciągle jest więc tanio. Ale...

Przychodzi rok 2023 i zmiana taryfy oraz śmieszny limit...

Tak, nowy rok, nowe nadzieje. Niestety nie na tani prąd. tanio już było. Jak się okazuje firma PGE w taryfie G12n co nieco pozmieniała względem tego co mieliśmy wcześniej do naszej dyspozycji. Godziny taniości zostały te same, czyli codziennie od 1:00 do 5:00 nad ranem, oraz w niedzielę i święta. Dałoby się żyć, ale... pamiętajmy, że żyjemy w państwie które niby powinno nas chronić i o nas dbać, jednak wychodzi to w Polsce jak zawsze, czyli bardzo słabo. Dlaczego? Już tłumaczę...

Po wykorzystaniu śmiesznego limitu 2000 kWh (wykorzystuję to gdzieś tak do maja, każdego roku), wskakujemy w dużo wyższe stawki. Nie łudźcie się, nie ma nic za darmo, nawet jak niby nas chronią. Otóż moje stawki lekko mnie zmroziły bo oto uwaga!!! Stawka nazwijmy ja zwykła lub dzienna wynosi bowiem aż 1,31 zł za 1 kWh. Poza szczytem, czytaj w nocy, przez 4 godziny stawka urosła do 0,96 złotego. To dwa razy tyle co w pierwotnej wersji kiedy mieścimy się w limicie 2000 kWh. Tutaj przywołując nasza Teslę Model 3 i zużycie w mieście na poziomie 16 kWh na 100 km mamy już zdecydowanie wyższy koszt. Nasze złotodajne nocne 4 godziny dadzą nam koszt 42 złotych za pobrane 44 kWh, a koszt 100 km wzrośnie do prawie 17 złotych, w stosunku do 8 złotych w pierwotnej wersji. Podrożało więc ponad dwa razy. Jednak jeśli pobawimy się w ładowanie dzienne, lub dłuższe niż owe cztery cudowne godziny koszt wzrośnie jeszcze bardziej. Do wyliczeń przyjmiemy owe 44 kWh, abyśmy mieli lepszy punkt odniesienia. Otóż tyle prądu w dzień będzie kosztować aż 57,64 zł. Podniesie nam to koszt 100 km do 23 złotych. W porównaniu do pierwotnych 8 złotych to ogromny wzrost o około 300%. Taka to jest ta nasza polityka energetyczna kraju nad Wisłą.

Oczywiście to ciągle zdecydowanie taniej niż mój stary dobry spaliniak pożerający 12 litrów benzyny w mieście, ale przecież miało się opłacać, a opłaca się coraz mniej. Jak ma się rozwinąć elektromobilność, jak mamy sprawić żeby w PL jeździło niedługo milion EV, skoro ciągle dostajemy baty i ograniczenia co do zielonej energii, co do cen energii ogólnie, co do cen wszystkiego wreszcie. Rozumiem że mamy obecnie ciężkie czasy, ale czy nie można tego rozegrać i zaplanować jakoś lepiej? Czy nie można było przewidzieć że Rosja to niestabilne emocjonalnie państwo, które może wywinąć numer z wojną tak jak to zrobili? Przecież podobno rządzą nami światli ludzie, znający się na wszystkim... zresztą pozostawiam to bez komentarza, bo mamy jeszcze jazdę w trasie, a elektrykiem jest to obecnie bardzo słabe rozwiązanie, niestety!

Trasa elektrykiem, czyli jak łatwo zabić elektromobilność...

Tak, podniesienie cen do poziomu kosmosu, szczególnie dla przedsiębiorstw to najprostsza droga do zagłady, może nie ludzkości ale aut elektrycznych na pewno. Stawki które możemy zobaczyć na stacjach ładowania GreenWay (bez abonamentu ponad 3 zł za kWh), czy Orlen (niecałe 3 złote za kWh), na pewno nie zachęcają do jeżdżenia po kraju. Jeśli wybierzemy się wspomnianą trójką w trasę i nasze zużycie wyniesie około 18 kWh/100km, jazda EV stanie się lekkim koszmarem. 54 złote za przejechanie w trasie 100 km, zdecydowanie nie zachęca do jazdy. Są również auta które potrafią "łyknąć" 20 czy nawet 25 kWh na 100km w trasie. W takim przypadku mamy duże EV i zapewne mega wygodne ale koszt jazdy może sięgnąć nawet 75 złotych za każde 100 km. To już nie jest kwestia opłacalności a raczej zdrowego rozsądku. Do niedawna jeździłem z Lublina do Krakowa i przywoziłem moje córki, tam mieszkające, aby kilka dni później je odwieźć z powrotem do Krakowa. Od jakiegoś czasu tego nie robię, ponieważ pociąg z Krakowa do Lublina kosztuje około 30 złotych w wersji studenckiej i 64 złote dla osoby dorosłej bez żadnych zniżek. Moi znajomi zaczęli jeździć w sprawach biznesowych czy na wakacje, na drugi koniec Polski pociągami. Tak, dziś lepiej wydać 150 złotych na bilety kolejowe niż 500 złotych na paliwo do naszego auta. Smutna prawda 2023 roku...

Dziś czyli 18 stycznia dotarła do mnie wiadomość od znajomych z Francji z tamtejszej grupy fanów tej marki, że na szybkich ładowarkach Tesli stawki za ładowanie na dziś to po przeliczeniu dzisiejszego kursu euro, 1,72 zł/kWh w godzinach szczytu, czyli od 16:00 do 20:00. Poza tymi godzinami cena to zaledwie 1,53 zł/kWh. Można? Można... tylko nie u nas! Dla porównania stawki w PL to odpowiednio 2,80 i 2,50 zł/kWh.

Test ładowania w tanich godzinach...

Postanowiłem sprawdzić jak w praktyce uda się wykorzystać nocne ładowanie, czyli owe osławione cztery złote nocne godziny, gdzie na obecną chwilę energia kosztuje mnie 0,46 zł/kWh. Oczywiście po przekroczeniu limitu 2000 kWh cena drastycznie wzrośnie. Test wykonałem na troszkę większym aucie niż przywoływana wcześniej trójka. Z pomocą bowiem przyszedł mi Tesla Model X z baterią 100 kWh. Do domu przyjechałem na 28% SOC (stanu baterii), ustawiłem ładowanie nocne, tak aby wykorzystać maksymalnie czas taniego prądu. W ciągu czterech nocnych godzin auto przyjęło 45 kWh, zakładam więc że ciut zahaczyłem droższe godziny, ale niewiele. Bateria uzupełniła się do prawie 80% stanu baterii. Tak więc koszt jaki poniosłem to 20,70 zł. W Wielkim Modelu X wystarczy to na zaledwie około 160 km. Wychodzi więc na to że koszt przejechania tym wielkim elektrykiem 100 km po mieście ładując go w domu w nocnych tańszych godzinach to niecałe 13 złotych. Ciągle nieźle. Oczywiście koszt ten wzrośnie po przekroczeniu limitu do 26 złotych, ale to wciąż nie jest tragedia dla kolosa ważącego 2,5 tony, mającego ponad 500 koni mocy... Podsumowując, da się wykorzystać nocne godziny i mimo, że mam ich zaledwie cztery, widać że na codzienne uzupełnienie energii w zupełności wystarczą.