Europejskie podróże Teslą… południowa Toskania (część 5 - ostatnia)

Europejskie podróże Teslą… południowa Toskania (część 5 - ostatnia) - zdjęcie główne
Data publikacji: 2022-10-29
Mario

Mario

Data dodania: 2022-10-29

Asyż... miasto legenda, szczególnie dla katolików. Przyznam że jechałem tam z mieszanymi uczuciami, pomyślałem, że to kolejne tego typu nudne miejsce, nikogo nie urażając. Widziałem takich miejsc w życiu kilka i były w miarę ok, jednak jakoś na kolana mnie nie rzucały.


Asyż to co innego. Kiedy podjechaliśmy pod miasteczko, już z daleka wyglądało bardzo okazale, naszym oczom ukazały się kamienne mury i klimatyczne uliczki. Choć to nie Toskania a sąsiadująca z nią Umbria, i ta kraina ma swój nieodparty urok. Jest tu bardziej płasko, przynajmniej takie odniosłem wrażenie.

Kiedy wjeżdżamy do miasta od razu kierujemy się do wielkiego podziemnego parkingu. Wjazd po lewej, bilecik w rękę i zjeżdżamy w dół. Miejsc jest naprawdę sporo. Może w szczycie sezonu jest gorzej, jednak październik ma swoje niezaprzeczalne zalety. Wystarczającą ilość słońca i mniejszą ilość zwiedzających. Budowle sakralne robią niesamowite wrażenie. Wszystko jest tu na swoim miejscu, widoki "boskie" i wszędzie czysto i pachnąco. Można powiedzieć miejsce idealne do zwiedzania.


Po obejrzeniu części sakralnej ruszyliśmy prosto w miasto. Dość szeroka główna ulica i całkiem sporo sklepików i knajpek, niektóre z niesamowitym widokiem. Nie było ich bardzo dużo, ale wystarczająco dużo aby usiąść i odpocząć. W kamiennym otoczeniu temperatura wzrosła do około 30 stopni Celsjusza, a słońce przygrzewało tego dnia więcej niż bardzo przyjemnie. Trzeba było usiąść na mały Aperol z dużą ilością lodu, dla kierowcy niestety Cola, również z lodem. Restauracja znajdowała się na niewielkim i klimatycznym placyku, gdzie odbywał się miejscowy targ lub może bardziej festyn. Stragany z niezliczoną ilością przekąsek, głównie na słodko. Orzechy w karmelu, banany w czekoladzie i inne smakołyki. Ja zdecydowanie wolę słone potrawy w jakiejkolwiek postaci, więc na słodko nie pożywiłem się niestety niczym. Dla dorosłych nie przepadających za słodyczami nie było tam nic ciekawego. Mały odpoczynek i ruszyliśmy dalej.


Jeśli ktoś byłby głodny mógł bez problemu pożywić się miejscowymi daniami, jak makaron rodem z Umbrii, czyli popularny tu Strangozzi w różnych wariantach. Z wieprzowiną, serem i pieprzem, z dodatkiem trufli, bardzo tu popularnych, lub nawet z ragu z dzika. Ceny, moim zdaniem bardzo przystępne od 5 euro do maksymalnie 10, za dzika. Jest on tu najdroższy, jeśli chodzi o dodatek do makaronu. Jednocześnie dziczyzna jest bardzo popularna zarówno w Umbrii jak i sąsiedniej Toskanii.

Jako ciekawostkę dla winiarzy podam tylko informację o tym, że wina w tutejszych sklepach są kompletnie inne niż te które znalazłem w Toskanii. Szukałem tu swojego ulubionego ostatnio białego wina, czyli wytrawnego, białego trunku z endemicznego i dość rzadkiego szczepu winogron o nazwie właśnie Pecorino. Nie mylić z doskonałym włoskim serem o tej samej nazwie. A jak się pomylimy sugeruję najpierw zjeść trochę sera, a potem popić go właśnie winem Pecorino. Doskonałe połączenie. Szczep ten pochodzi pierwotnie ze środkowych Włoch, między innymi właśnie z Umbrii, gdzie znalazłem kilka ciekawych okazów wina z tego właśnie szczepu. Niestety nie mogłem zakupić wszystkich interesujących mnie butelek, ceny niektórych były, jak by to ująć, nieco wygórowane jak na moją skromną kieszeń. Pecorino za 26,5 czy prawie 60 euro za butelkę na razie pozostaną w sferze marzeń, przynajmniej dopóki nie skończą się zawirowania Covidowo-wojenne, które nie ułatwiają osiągnięcia zadawalających dochodów. Cóż, życie... jednak tańsze wersje trunku znalazły się w koszyku, z czego byłem bardzo zadowolony. Regały z winami ciągną się tu nie metrami a dziesiątkami metrów. Jeśli ktoś więc lubi takie klimaty, może tu spędzić dużo czasu, przechadzając się po alejkach, otoczony tysiącami butelek z różnego rodzaju i koloru zawartością.


Po powrocie z całodniowej wycieczki, zjedliśmy ulubiony miejscowy makaron czyli Pici, z pomidorkami koktajlowymi oraz innymi dodatkami, posypany obficie znakomitym serem i przygotowywaliśmy się powoli do wyjazdu. Auto naładowało się do 97% stojąc przez noc podpięte do zwykłego gniazdka. Moc nie była oszałamiająca, jednak na potrzeby tego konkretnego auta, w zupełności wystarczyła, mimo że bateria w Modelu S o pojemności 85 kWh, do najmniejszych przecież nie należy.

Ruszyliśmy o 9:00 rano, zakupiwszy u naszego gospodarza ostatnie trzy butelki czerwonego miejscowego wina, które pierwszego dnia dostaliśmy jako prezent. Postanowiłem jechać bardziej agresywnie i zatrzymywać się rzadziej. Przyjąłem więc metodę jazdy dopóki bateria nie wskaże bezpiecznych 20%, i wtedy dopiero zjazd na najbliższy Supercharger. Później ładując się wybierałem kolejny cel, czyli stację SuC, i ładowałem auto aż do momentu kiedy wskazało, że dojadę na stanie baterii minimum 20%. Taka metoda skróciła czas ładowania zdecydowanie, a ja ładowałem auto tylko tyle ile potrzeba, aby dojechać do kolejnego przystanku, uwzględniając oczywiście bufor bezpieczeństwa w postaci 20% zapasu.


Mogliśmy jechać inną trasą, na przykład w kierunku Wenecji, jednak Jezioro Garda ma nieodparty urok, a my uwielbiamy hotele z widokiem. Na przykład takim jaki zastaliśmy w bardzo fajnym hotelu o nazwie Hotel Du Lac. Znajduje sią on w miejscowości Gordone Riviera, tuż nas samym jeziorem. Widok z balkonu jest rewelacyjny. jest tam również ekspres do kawy z którą można usiąść na rzeczonym balkonie, wyposażonym w mały stolik i dwa krzesełka, pić kawę i rozkoszować się widokami. Szczególnie kiedy słońce świeci i mimo października chodzimy w koszulce polo i krótkich spodenkach. Pokoje są wygodne i mają małą lodóweczkę, w niej woda dla gości, darmowa, jest też wspomniany ekspres. Łazienka jest naprawdę duża i mega wygodna. Wszystko sprawia wrażenie nowego, choć patrząc na zabudowę w tym rejonie Gardy, myślę, że bardziej jest to zasługa porządnego i dobrze zrobionego remontu. Generalnie wszystko na plus, oprócz parkingu dla auta którego tu nie ma. Można zaparkować przy ulicy i jest tam mnóstwo miejsc, ale są bardzo wąskie, tak więc jadąc szerokim Modelem S, zdecydowałem się zostawić go na płatnym parkingu, tuż po drugiej stronie ulicy którą przyjechaliśmy do hotelu. To dosłownie 150 metrów od wejścia do hotelu, więc bardzo blisko, a auto stało za niewysokim betonowym murkiem, więc było bezpieczne i blisko nas.


Po rozpakowaniu rzeczy ruszyliśmy na mały rekonesans. Piękny deptak tuż nad brzegiem jeziora, stylowe zabudowania, niektóre widać że bardzo stare. Tafla jeziora praktycznie bez jednej zmarszczki, brak wiatru, to idealne warunki, aby usiąść przy stoliku i wypić późno popołudniowy Aperol. O tak, z takim widokiem smakuje on wybornie, szczególnie kiedy słońce pieści nasze twarze ciepłymi promieniami.

Kiedy przyszedł wieczór, trzeba było coś zjeść. Najlepiej w naszej hotelowej restauracji. Wcześniej zapoznałem się z menu i porozmawiałem z obsługą hotelu. Zgodnie z moimi przypuszczeniami, można było liczyć tu na coś więcej niż zwykłą miejscową kuchnię. Można było liczyć na wyborne dania, podane jakże elegancko. Zrezygnowałem jednak z wina, choć pani które podawała moje owoce morza miała nieco zmieszaną minę, kiedy do takiego dania zamówiłem porządną uczciwą szklanicę piwa. Taką laną z beczki i zimną. Po prostu czułem że mój organizm potrzebuje czegoś właśnie takiego, po całym dniu spędzonym na włoskich autostradach. Reszta ekipy raczyła się lokalnym białym wytrawnym winem, zwanym jak wszędzie we Włoszech Vino della Casa. Moja żona zamówiła natomiast jej ulubione danie, czyli Spaghetti alle Vongole, choć mięczaki podano bez muszli, dość nietypowo. Wszystko było wyborne i smakowało jak należy. Widać że szef kuchni Hotelu Du Lac zna się na rzeczy...


Po tak zacnym posiłku i wybornych trunkach, nawet tych piwnych nie za bardzo w końcu przystających do dania, które dane mi było spożyć, usnęliśmy właściwie jak małe dzieci. Niby jazda Teslą mnie nie męczy, jest to dla mnie rzeczywiście przyjemność i szansa poznania bardzo ciekawych miejsc w których firma często buduje swoje stacje Supercharger. Jednak po całym dniu wypełnionym atrakcjami podróży, jak widać nawet u największego podróżnego optymisty, baterie również się wyczerpują...

Kolejny dzień to piękny słoneczny poranek z widokiem z okna za milion dolarów, wybornym śniadaniem i choć nie bardzo nam się chciało, ruszeniem w dalszą drogę. Przed nami trasa do Lednic i tamtejszego hotelu, gdzie mieliśmy spędzić noc. Podczas drogi wiedząc że niestety hotel nie posiada ładowarki poprosiłem o rezerwację miejsca ze zwykłym gniazdkiem. Pan Radek, pracownik hotelu, swoją drogą super pozytywny i bardzo pomocny człowiek, zadbał o wszystko i po przyjeździe do hotelu, zastałem miejsce specjalnie zarezerwowane dla naszego auta. Trafiłem bez trudu bo tuż pod wejściem do budynku zastałem dużą stojącą metalową konstrukcję na nodze, z umieszczoną na górze kartką z moim imieniem i nazwiskiem. Podpiąłem auto do ładowania i udaliśmy się na spoczynek.


Pokoje w Hotelu Galant W Lednicach są naprawdę przestronne, a łóżka przeogromne. Śniadanie jest tak obfite że nie wiadomo za co się brać. Wędliny, sery ,kawa, jajka, rzeczy na słodko i słono, do wyboru do koloru. Śniadanie podawane jest w fajnej klimatycznej sali, taki trochę czeski lokalny nastrój. Mi się bardzo podobało. Można w hotelu zakupić również miejscowe wino i piwo. Jednak ceny do najniższych nie należą.

Rano wybraliśmy sią jeszcze na mały spacer po okolicy, droga zawiodła nas do miejscowego pałacu w Lednicach. To piękny i zadbany obiekt, który robi naprawdę niesamowite wrażenie. Łącznie z wielkim ogrodem w którym możemy znaleźć nawet palmy, i to w październiku... Moja jedna uwaga do Was, jeśli będziecie jechać przez Czechy i zechcecie się zatrzymać na nocleg, róbcie to proszę do godziny maksymalnie 20:00, później czyli około 21:00 czy 22:00, nie ma szans zjedzenia czegokolwiek w restauracjach czy jakichkolwiek lokalnych knajpach. Czesi zamykają wyjątkowo wcześnie, nawet restauracje hotelowe działają max do 22:00, i choć byliśmy tam kwadrans wcześniej nie udało nam się zamówić nawet piwa. Uprzejmy pan poinformował nas, że już umył dystrybutory i nie może nam nalać wybornego i zimnego Budvara, po całym dniu spędzonym w drodze. To było smutne i jakże bolesne doświadczenie.


Hotel w Czeskich Lednicach był ostatnim przystankiem przed powrotem do domu. Choć cała podróż była intensywna i dość wyczerpująca, jeśli ktoś by mi powiedział i rzucił hasło "jedziemy do Toskanii, Umbrii, Apulii" czy gdzie tam nas Superchargery poniosą, powiem tak: rzucam wszystko, wsiadam w Teslę i jadę bez zastanowienia. Takie podróże oprócz tego że dają relaks i odpoczynek, przede wszystkim naszemu umysłowi, który odrywa się całkowicie od problemów dnia codziennego, to mają jeszcze jedną ważną moim zdaniem zaletę. Mianowicie taką że uczymy się i poznajemy: zabytki, kuchnię, ludzi, trunki, kulturę... a to jest nie do przecenienia.


Poza tym byłem w tylu ciekawych miejscach w których ładowałem auto, gdzie często widoki zapierały dech, a nie zobaczyłbym ich, gdyby nie jazda Teslą i potrzeba naładowania auta. Wiem, że niektórzy narzekają na to, że trzeba zjechać z trasy nawet kilka kilometrów aby się naładować. Jednak dla mnie to nie wada, a wielka zaleta. Poznałem dzięki temu mnóstwo interesujących miejsc w całej Europie, a w niektórych, tych ulubionych, zatrzymuje się obowiązkowo, jadąc w podróż taką jak ta do Toskanii. Było świetnie, a wspomnienia zostaną z nami na długo, jednak moim zdaniem, nie można siedzieć bezczynnie, już myślimy o kolejnej podróży. Choć tym razem będzie ona znacznie dłuższa, jeśli chodzi o przejechane kilometry. Może zrobimy makaron z nonnami, a może skosztujemy lokalnych tapas? Kto wie gdzie rzuci nas los, w naszej następnej wyprawie z cyklu Europejskich podróży Teslą ...


Galeria zdjęć

Komentarze

0/10

Autor

Mario

Mario

Wielbiciel nowych technologii. Szczególnie interesuje się Teslą czy SpaceX, oraz innymi firmami związanymi z Elonem Muskiem. Pisze i publikuje artykuły i posty głównie na łamach TeslaKlubPolska, a także dla serwisu otoev.pl Współpracuje bezpośrednio z Teslą, starając się przybliżyć i pokazać te właśnie auta elektryczne z jak najlepszej strony. Uświadamia i szkoli w zakresie elektromobilności.

NOWOŚĆ! Realne raporty użytkowników Tesla Dodaj swój zasięg

Opinie użytkowników Tesla Model S Plaid Oceń ten model

10/10

Ocena ogólna

Opinie:

Opinia dodana przez AI

Data dodania: 21.08.2023
Osiągi: To, co najbardziej wyróżnia Model S Plaid na tle konkurencji, to jego zdolność przyspieszania od 0 do 100 km/h w mniej niż 2 sekundy. To czyni go jednym z najszybszych seryjnych aut na świecie. Dodatkowo, jego prędkość maksymalna to około 322 km/h. Zasięg: Z jednym ładowaniem Model S Plaid może pokonać około 627 km, co jest naprawdę imponującym wynikiem w świecie samochodów elektrycznych. Technologia: Wnętrze auta charakteryzuje się olbrzymim ekranem dotykowym o przekątnej 17 cali, który służy do kontroli większości funkcji pojazdu. System Infotainment został całkowicie odświeżony, oferując bardziej intuicyjny interfejs i szybszą odpowiedź. Wygląd i wnętrze: Model S Plaid posiada nowoczesny, aerodynamiczny kształt z charakterystycznymi dla Tesli liniami. Wnętrze jest luksusowe z wykończeniami z wysokiej jakości materiałów, choć, jak wcześniej wspomniano, jego minimalistyczny design może nie przypaść do gustu każdemu
zobacz całą opinię
Data dodania: 12.08.2023
Samochód wyrywa asfalt! Pomimo tego, że jeżdżę Teslami już kilka lat, to nie byłem przygotowany na te osiągi. Auto jest niesamowite. Nie rozumiem jak można kupować jakies Porsche za milion zł.
zobacz całą opinię

Ostatnie komentarze

Pozostaje przenieść fabrykę do Polski, nie ... 14.05.2024
Hm, ale piszecie, że zielone światło. Ale: 1. ... 14.05.2024

Tesla Model S Plaid

Dane techniczne:

Oceń model
Przyspieszenie 0-100 km/h
2.1s
Prędkość maksymalna
322 km/h
Zasięg oficjalny (WLTP)
588 km
Wszystkie dane Tesla Model S Plaid

Ostatnie pytania Zadaj pytanie

Materiały Użytkowników

Test Tesla Model S w wersji Plaid

Jakie wrażenie robi Model S Plaid, czyli najszybsza i najbardziej wypasiona wersja Modelu S Tesli? Film z mnóstwem szczegółów. Wymiary, osiągi,
TeslaKlubPolska

W Klubie OtoEV.pl od 10 miesięcy

Modele producenta Tesla