System BMS (Battery Management System) jest sprytny ale… nie jest doskonały.
Co to oznacza?
Otóż jeśli ładujemy auto, pojedyncze komórki wypełniają się energią w określony sposób. Mówię o ładowaniu domowym, wolnym, prądem przemiennym AC.
Nie o prądzie stałym DC, kiedy cały pakiet szaleje od wielkiej mocy ładowarki i parzy palce.
Otóż komórki baterii (pojedyncze paluszki, może tak je nazwiemy dla ogólnego zrozumienia) wypełniają się energią, ale jedne trochę szybciej a drugie trochę wolniej.
Jednak BMS który decyduje o tym kiedy przestać ładować cały pakiet, zaprzestaje ładowania w momencie kiedy pierwszy „paluszek” osiągnie maksimum np. 80%. Inne są jeszcze niedoładowanie do tego poziomu ale niestety proces zostaje przerwany.
Co zrobić aby choć trochę zbalansować naszą baterię?
Zostawić auto na noc, a rano kiedy bateria jest zimna i energia „uleży się w całym pakiecie”- to przenośnia oczywiście, należy podpiąć samochód znów do ładowania i zaczekać aż skończy on cały proces.
Po nocy różnice w napięciu poszczególnych komórek będą bardzo minimalne, dużo mniejsze niż podczas ładownia. Pozwoli to na doładowanie reszty pakietu blisko zadanej w aucie granicy, np. 80 czy 85%.
Info pozyskałem bezpośrednio z serwisu Tesli, dlatego zamierzam stosować się do takiego zalecenia… co i Wam zalecam.