To pytanie ciśnie się na usta coraz częściej. Obecnie w czasach pandemii a teraz wojny, która nie wiadomo tak naprawdę kiedy się skończy, coraz więcej osób rozważa zakup samochodu elektrycznego. Jeżdżąc autem spalinowym ponosimy potężne koszty paliwa, do niedawna kosztowało ono w granicach 5 zł i powyżej, dziś za benzynę bezołowiową trzeba zapłacić nawet 7,40 zł. To cena za litr paliwa, na którym średnio autem ciut wyższej klasy zrobimy po mieście około 10 km.
Zaledwie tyle na litrze paliwa. Przerażające są wyliczenia ile będzie nas kosztować przejechanie 100 km, takim samochodem, lub obliczenie trasy wakacyjnej, dla przykładu, Lazurowe Wybrzeże, które odwiedziłem kilka lat temu, wybiło na liczniku auta dodatkowe 5500 km przebiegu. Średnio licząc w polskich cenach, pomijam tu ceny zagraniczne, niestety jeszcze wyższe niż u nas. Otóż licząc średnio 8 litrów paliwa na każde 100 przejechanych kilometrów, auto takie jak Volvo S60, 4 × 4, z silnikiem 2,5 litra o mocy 254 koni mechanicznych, które zapewnia bardzo przyzwoity komfort jazdy i dużą wygodę, koszty jazdy na benzynie będą naprawdę wysokie.
Przyjmując cenę 7,40 zł/litr wychodzi na to, że podróż na wakacje będzie nas kosztować ponad 3200 zł, a to tylko i wyłącznie koszt samego paliwa. Nie liczę innych składowych wyjazdu, są one podobne dla obydwu rodzajów aut, czy to elektrycznych, czy spalinowych. Nie liczę również wymiany oleju w aucie spalinowym, zazwyczaj robimy to raz w roku, a opisuję sytuację tylko jednego wakacyjnego wyjazdu.
Sytuacją idealną byłoby posiadanie Tesli Model S lub X z darmowym ładowaniem na stacjach Supercharger. Wtedy nasz wyjazd, a właściwie koszt "paliwa", to całe 0 złotych. W innym przypadku licząc zużycie Modelu 3, które kształtuje się w lecie na poziomie 18,0-18,5 kWh/100 km, mówimy o jeździe autostradami, jednak z rozsądnymi prędkościami w granicach 120-130 km/h. Biorąc znów naszą stawkę podstawową-polską za ładowanie Supercharger, jest to obecnie 1,55 - 1,60 zł/kWh, przeliczając zużycie na trasie 5500 km, jasno zobaczymy, że podróż ta będzie nas kosztować zaledwie nieco ponad 1500 złotych.
Widać więc, że jazda elektrykiem, w przypadku Tesli jest jeszcze ciągle dużo tańsza niż takiej samej wielkości autem spalinowym. Oczywiście jest to tylko przykład, który możemy dowolnie zmieniać, używając oszczędnego diesla jako konkurencji Tesli, wtedy różnica wyjdzie mniejsza, lub idąc w przeciwnym kierunku, biorąc auto z super mocnym silnikiem zużywające 12 litrów benzyny na 100 km. W takim przypadku różnica wyjdzie dużo większa.
Chodzi o to, że z moich ostatnich obserwacji, jasno wynika, że zainteresowanie pojazdami elektrycznymi zwiększa się bardzo szybko z miesiąca na miesiąc. Kierowcy przestają zauważać takie aspekty, jak to, że auto pochodzi z rynku amerykańskiego, przestają się obawiać, że elektryki "płoną na potęgę", przestają nawet zauważać niedogodności z ładowaniem aut EV, które to zawsze były żelaznym argumentem przeciwników elektryfikacji transportu.
Koszty paliwa, to to, co zaczyna przemawiać coraz mocniej do głów, ale przede wszystkim do kieszeni użytkowników dróg. Powoli tracimy cierpliwość i przestajemy się godzić na płacenie 60, 70, czy 80 zł za przejechanie 100 km naszym autem, biorąc pod uwagę nasze marne zarobki. A przecież nie da się wyeliminować samochodów z naszego życia, są nam niezbędne i potrzebne. Dlatego kierowcy coraz chętniej myślą o autach elektrycznych, które ładując w domu, dadzą nam ogromne oszczędności w zakresie używanego do ich napędu paliwa, którym w tym przypadku jest energia elektryczna, ciągle jeszcze dużo tańsza niż paliwa płynne.
Jak sytuacja rozwinie się w przyszłości? Tego nie wiemy, ale informacje o możliwych cenach za benzynę czy ropę na poziomie 10 i 11 zł za litr, nie nastrajają optymistycznie...
Źródło grafiki: Linkedin