Model X, jakie jest największe auto Tesli? Polski test na dystansie prawie 1100 km podczas jednego dnia!

Niedawno dane mi było odbyć bardzo szybką i daleką trasę. Z mojego rodzinnego Lublina, na dalekim wschodzie Polski:), musiałem w ciągu jednego dnia dostać się do odległego o 530 km Wrocławia, odbyć tam kilkugodzinne spotkanie i wrócić z powrotem, jak najszybciej.

Podróż odbyłem flagowym autem Tesli, czyli Modelem X, rocznik 2020 w wersji Raven.
To mocno zmienione w stosunku do wcześniejszych wersji auto, a jego zespół napędowy, robi naprawdę duże i pozytywne wrażenie.

Jaki jest Model X?

Przede wszystkim, wielki i ciężki. Tak to auto o wadze 2,5 tony, i kosmicznym przyspieszeniu. Kiedy wciskamy pedał przyspieszenia w podłogę, siła jaka na nas dział dosłownie wbija nas w fotel. Fotel notabene bardzo wygodny.

Model X wyposażony jest w dwa silniki, mamy tu więc napęd na obie osie, 4x4, oraz ogromną 100 kWh baterię. 
Zasięg auta jest wystarczający, choć nie super rewelacyjny. Ze względu na masę i rozmiar pojazdu, w trasie możemy liczyć na nieco więcej niż 300 km zasięgu realnego. Zaznaczam, że moja podróż odbyła się w bardzo niesprzyjających okolicznościach przyrody.

Kiedy wyjeżdżałem o godzinie 5:30 rano z domu, było zaledwie 1 stopień Celsjusza na plusie. Trochę słabo jak na jazdę elektrykiem, one lubią zdecydowanie wyższe temperatury. Tak więc moje zużycie w pierwszej części trasy nie było zbyt niskie.

Pierwsze aczkolwiek bardzo krótkie ładowanie zrobiłem już po 100 przejechanych kilometrach. Uznałem, że obudzę się do końca i zatrzymałem auto na stacji DC o mocy 140 kW, firmy GreenWay. Dystans ten, czyli 100 km przejechałem trasą S-17, tak więc prędkość może nie była szalona, jednak również nie jechałem za Tirem. Starałem się jechać normalnie, jak to robiłem wiele razy autami spalinowymi.

  • Te pierwsze 100 km pokonałem w 56 minut, a zużycie energii wcale nie było małe, wiatr oraz niska temperatura zapewne miały na to wpływ. 294 Wh/km to wynik lekko przerażający jeśli ktoś jeździ EV.

Jednak auto i cały zespół napędowy rozgrzał się zarówno podczas jazdy jak i krótkiego ładowania. Zatem później było już tylko lepiej...

  • Kolejne 171 kilometrów pokonałem w 1:28 (godzina i 28 minut), to była miła odmiana po jeździe przez Warszawę, choć oczywiście ominąłem samo miasto, jednak jadąc przez stolicę nie można na niektórych odcinkach poszaleć jeśli chodzi o prędkość.

  • Tak więc pierwsza część podróży do stacji IONITY - Nowostawy Dolne zajęła 2 godziny i 24 minuty, a pokonany dystans to 271,2 km. Do tego należy dodać 20 minutowe ładowanie w Garwolinie. W sumie mamy więc 2 godziny i 44 minuty, a średnie zużycie energii zmalało do 286 Wh/km. Mniej ale ciągle dużo. Stan naładowania po dotarciu do IONITY to 20%.

IONITY - ładowanie Modelu X.

Baterie 1865 zastosowane w Modelu X nie są demonami prędkości, jeśli chodzi o moc ładowania. Mamy tu maksimum 180 kW, jednak również ograniczenie które stanowi adapter CCS. Tak więc nasz Model X wystartował z mocą ładowania na poziomie 136 kW. Aby potem łagodnie spadać, jak to zwykle bywa w elektrykach. 

Ładowanie prawie do pełna, czyli dokładnie do 97% zajęło mi równo godzinę. 
Niestety i tak nie wyrobiłem się w tym czasie ze wszystkimi firmowo-prywatnymi tematami, na które musiałem zareagować i oddzwonić bądź odpisać. Ale cóż, tempo życia dziś, oraz ilość otrzymywanych różnymi drogami wiadomości jest po prostu przytłaczająca.

Ruszyłem więc w dalszą drogę. A miałem do pokonania aż 260 km. Tym razem również autostradą, było więc szybko. Wspomniany dystans pokonałem w 2 godziny i 15 minut. Tak więc średnia prędkość na poziomie 120 km/h uważam za całkiem niezły wynik.
Jak to podczas jazdy autostradą było i 150 km/h, miejscami, jednak często również 90 km/h, za ścigającymi się w szaleńczym tempie Tirami. Znamy to wszyscy. Ogólnie poszło szybko i sprawnie.

Wylądowałem więc na stacji o mocy 140 kW we Wrocławiu, a lokalizacja to Centrum Handlowe Magnolia Park. Zastałem tam okupowaną ładowarkę, jednak miałem szczęście bo akurat skończyło się ładować BMW i3 i wskoczyłem na puste po nim miejsce. Do stacji podpięte były jeszcze dwa inne pojazdy, ale o dziwo nie ładowały się, bo po podpięciu Modelu X, moja moc ładowania osiągnęła prawie 130 kW, po co więc te auta zajmowały miejsce przy stacji, kiedy nie pobierały energii?
Kiedy dotarłem na miejsce stan naładowania baterii pokazywał 17%. Tak więc, autostrada, start z 97%, szybka jazda, dystans 260 km i zostało jeszcze co nieco w naszej baterii trakcyjnej.

Po naładowaniu do 80% odpiąłem auto i udałem się na spotkanie.

Model X został doładowany prototypową wersją ładowarki firmy PowerEV, pierwszy raz mogłem zobaczyć jak takie produkty tworzy się od podstaw, było to bardzo ciekawe doświadczenie.

Po około 4 godzinach rozmów, ruszyłem w dalszą drogę, czyli z powrotem do domu. Pierwszy etap miał długość 280 km i kolejny raz wylądowałem na IONITY, tym razem w kierunku przeciwnym niż kilka godzin wcześniej. 

Auto pokazało że do pełna naładuje się za 55 minut, tak więc znów miałem godzinkę na ogarnięcie najpilniejszych spraw. Jednak tym razem zużycie energii spadło dość mocno, bo na całym dystansie z Wrocławia wyniosło 260 Wh/km. Było więc dużo lepiej niż wcześniej.

Telefony, smsy, maile, oraz milion innych wiadomości które musiałem załatwić w około godzinę pozwoliły na wypełnienie czasu potrzebnego do naładowania auta do pełna. Jednak przez to, że za mną był już dzień pełen wrażeń oraz ponad 812 przejechanych kilometrów, poprzestałem na naładowaniu Modelu X do 95%, po czym ruszyłem w dalszą drogę.

272 km później byłem już pod własnym garażem, z licznikiem pokazującym dystans 1084 przejechanych kilometrów, oraz średnim zużyciem podczas całej trasy na poziomie 271 Wh/km.

Do domu dojechałem na 22:15 wieczorem, jednak nie byłem strasznie zmęczony mimo pokonania prawie 1100 km trasy i blisko 4 godzin rozmów. To był męczący dzień, jednak gdyby ktoś zapytał czy bym to powtórzył?
Odpowiem w ten sposób: 

Modelem X, który jest wygodną fortecą na kołach, niezastąpionym Autopilotem, którego bardzo lubię używać, oraz wygodą podróżowania tym wielkim elektrykiem... zawsze i z wielką ochotą! Nawet kiedy mam do przejechania tak duży dystans jednego dnia. 
Choć to męczące, to podróż Modelem X dała mi wielką frajdę, a po drugie pozwoliła sprawdzić czy pokonywanie tak dużych odległości podczas jednego dnia jazdy, jest strasznie destrukcyjne, czy raczej tylko najnormalniej w świecie męczące i można to robić bez problemu oby nie za często.

Tesla Model X to duże i wygodne auto, a opcja Autopilota jest naprawdę przydatna, tak jak w każdej Tesli, którą dane mi było jeździć czy to po Polsce, czy po Europie. 

Sama jazda zajęła 9 godzin i 39 minut. Przejechany dystans to 1084 kilometry. Czas ładowania w trasie w sumie wyniósł 2 godziny i 20 minut. 
Mamy więc wynik 11 godzin i 59 minut, aby przejechać prawie 1100 km. Może to nie rekord świata, ale mnie w zupełności satysfakcjonuje. Oczywiście modelami takimi jak Y czy 3 Tesli, można by to zrobić zapewne znacznie szybciej, ale to już opowieść na inny czas i kolejną trasę do Wrocławia, których to zapewne czekać mnie będzie więcej w nadchodzących miesiącach.

Pamiętać należy, że mogłem pominąć pierwsze krótkie ładowanie, 20 minut byłoby zaoszczędzone, jednak to był tylko i wyłącznie mój wybór, bo o 5:30 rano potrzebowałem dobudzić się kilkoma łykami kawy przygotowanej mi na drogę przez żonkę, więc mogło być szybciej, ale kawa to dla mnie w trasie rzecz niezbędna:)

Moje auto dodatkowo miało założone bardzo ładne, aczkolwiek bardzo wielkie koła w rozmiarze 22 cali, co zapewne nie zostało bez echa, jeśli chodzi o zużycie energii podczas szybkiej jazdy.