Amerykańska agencja EPA, która sprawdza i testuje zasięgi aut elektrycznych, miała przetestować i zatwierdzić nowy Model Y o zasięgu 279 mil (446 km). Oficjalnie nie ma go jeszcze w ofercie Tesli, ale kto wie…


Być może śladem Modelu 3 Standard Range, zjawi się niebawem Model Y Standard Range? Bateria, która prawdopodobnie pojawiła się w takiej wersji auta, to ogniwa LFP (litowo-żelazowo-fosforanowe). Tak więc do sprzedaży może trafić Model Y z ciut mniejszym zasięgiem niż znane nam i sprzedawane do tej pory wersje tego modelu.
Cóż, jeśli cena byłaby naprawdę atrakcyjna, może być to przebój rynkowy. W końcu ładowarek DC (czytaj- szybkich) nam przybywa, więc taka opcja auta nie byłaby według mnie złym wyborem. Biorąc pod uwagę wszystkie zalety Modelu Y.

Baterie LFP mają wiele zalet, a jedną z nich jest możliwość ładowania pakietu do 100% SOC (stanu naładowania baterii) bez negatywnych konsekwencji dla żywotności i „zdrowia” baterii. Mało tego, Tesla zaleca takie ładowanie w swoim Modelu 3, wyposażonym właśnie w taki pakiet baterii. Baterie LFP mają wiele zalet, do których należy większe bezpieczeństwo termiczne oraz możliwość ładowania do 100%. Mają też wady, jak większa masa oraz wolniejsze ładowanie.

Podsumowując, czekam z niecierpliwością na nową wersję Modelu Y, a jeśli pojawi się on na rynku polskim, może nieźle namieszać i stać się jednym z najpopularniejszych elektrycznych modeli sprzedawanych w naszym kraju. W końcu auto to ma bardzo dużo praktycznych zalet, tak ważnych dla klientów…


Źródło:
Teslarati.com