Słyszymy o tym na okrągło.
Media prześcigają się w tym aby wrzucić płonącego elektryka, choć często elektrykiem nie jest. Pożary na statkach, gdzie wszystko zaczęło się od? ELEKTRYKA!, choć to nie prawda, a potwierdziła to reprezentantka operatora feralnego statku (najnowsza historia, którą żyją w ostatnich dniach media na całym chyba świecie), mówiąc że nie wiedzą jak zaczął się pożar, a odpowiedź poznają zapewne za kilka miesięcy kiedy zakończy się oficjalne śledztwo. I nie ma pojęcia skąd media wzięły informację o tym że to elektryk zapłonął jako pierwszy.
To niestety nie pierwszy przypadek takiego postępowania przez media, ale to co robią to STRZAŁ W KOLANO KONCERNÓW SAMOCHODOWYCH. I to wcale nie tych od elektryków jak Tesla czy NIO, bo oni mają się świetnie i z miesiąca na miesiąc biją swoje rekordy sprzedaży.
To cios wymierzony i to dosłownie w producentów tradycyjnych którzy z takim mozołem i w cierpieniu przechodzą powoli na produkcję aut napędzanych bateriami.
Moja niedawna rozmowa z wysoko postawionym pracownikiem bardzo znanego i lubianego koncernu jasno daje do myślenia. Powiedział on że jego marka za kilka lat planuje przejść tylko na auta EV, jednak już dziś firma ma ogromny problem, bo jak się okazuje klienci przychodzący do salonów marki nie chcą kupować elektrycznych samochodów bo... uwaga te auta się palą! Takie odpowiedzi padają dość często.
Choć to wierutna bzdura, i wszyscy którzy w temacie aut EV się poruszają doskonale o tym wiedzą. Niestety osoby niezorientowane, dają się omamić tekstami i zdjęciami palących się elektryków, które to krążą po sieci i to od Europy, przez Amerykę aż po Azję i z powrotem.
Te wszystkie fake newsy mają się naprawdę doskonale, a internetowi „fachofcy” od motoryzacji co to nigdy w elektryku nawet nie siedzieli, podsycają atmosferę i przeklejają oraz udostępniają te bzdury tak często jak tylko mogą.
Przy tym komentarze, które pojawiają się w sieci oprócz tego, że pokazują istotę ignoranctwa i głupoty, oraz naiwności tych ludzi to jeszcze ukazują ich chamstwo i niewybredne słownictwo, i to na ogólnodostępnych forach.
Przekleństwa i nienawiść wylewająca się z komentarzy aż poraża. Między nami, kompletnie nie rozumiem takiego postępowania, ani tego skąd w tych ludziach bierze się tyle nienawiści.
Od 10 lat zajmują mnie auta elektryczne, od kiedy po raz pierwszy ujrzałem Teslę Model S, jednak nigdy nie narzekam i nie zieję nienawiścią do aut spalinowych. Były z nami tak długo, zwiedziłem nimi kawał Europy, woziły mnie i moją rodzinę od Czech, przez Austrię aż po Chorwację, wybrzeże Francji, czy południowe krańce pięknej Hiszpanii.
Dziś jeżdżę w te miejsca już tylko EV, ale nie zapomnę moich wszystkich aut, jak Volvo S60, BMW X3, Jeepy Grand Cherokee, których miałem kilka i bardzo je lubiłem, czy oszczędne małe Renault Clio, których moja żona miała aż 3 sztuki (nie na raz, oczywiście). To wszystko auta które lubiłem i służyły mi bardzo dobrze, z rzadka się psując. Czy mam ich nienawidzić bo były spalinowe?
Przecież to jakiś absurd i totalny bezsens.
Tym bardziej nie wiem o co chodzi tym wszystkim osobom, tak ziejącym nienawiścią do elektryków. Tak nagminnie kłamiącym o tym, że EV się palą, że są niebezpieczne, że mają małe zasięgi, że prądu zabraknie itd, itd. Piramida bzdur i oszczerstw.
Według statystyk elektryki palą się dużo rzadziej niż auta spalinowe, ale o tym nikt nie mówi. Ważne jest to, że gdzieś tam w świecie zapalił się elektryk i wszyscy musimy o tym trąbić. Jeśli mielibyśmy zgłaszać każdy pożar auta spalinowego jakie się zapali nie byłoby miejsca we wszelkiego rodzaju wiadomościach na inne newsy, bo cały czas antenowy byłby wypełniony tematem palących się spaliniaków, czy hybryd, bo tych pali się według danych najwięcej. Co prawda to dane z 2018 roku, ale trzeba Wam wiedzieć, że aut elektrycznych było wtedy niezbyt dużo, a samych spalin zapaliło się w samym tylko USA ponad 212 tysięcy. A to tylko USA, oni to liczą skrupulatnie. Gdzie Europa i Azja? Czy ktoś o tym, pisał?
Czy słyszeliście że na przykład w Kalifornii jednego dnia spłonęło 174 samochody? NIE, nie słyszeliście, bo nikt o tym nie pisał, nie mówił, nie udostępniał postów na ten temat, bo ich po prostu nie było.
Tak wygląda u nas elektromobilna rzeczywistość. Hejt, nienawiść, kłamstwa, straszenie, przekleństwa. To codzienność z którą walczymy. Niestety na razie przegrywamy wojnę z totalną dezinformacją na temat aut elektrycznych.
Jak możemy przeczytać w portalu Wysokie Napięcie, w artykule naszego kolegi, redaktora Bartłomieja Derskiego:
„Dane z bogatszych państw, gdzie flota aut jest młodsza i prawdopodobnie lepiej serwisowana, wskazują jednak na przepaść między prawdopodobieństwem pożaru w aucie elektrycznym i spalinowym. W krajach z największym na świecie udziałem elektryków na drogach: Szwecji i Norwegii (co piąte auto w tym kraju jest już elektryczne), samochody spalinowe palą się nawet 8 razy częściej od elektrycznych.”
To mówi samo za siebie. I nie jest to wyssane z palca bo poparte konkretnymi liczbami i faktami oraz danymi pozyskanymi z odpowiednich organów państwowych zajmujących się tematem pożarów aut, ogólnie, nie tylko elektrycznych.
Widać więc jasno jak wygląda statystyka oparta na faktach. Nie siejmy więc dezinformacji i nie udostępniajmy na każdym kroku fałszywych i niepotwierdzonych informacji na temat pożarów aut EV, bo wcale nie jest ich aż tak dużo, jak to może wynikać z prasowych doniesień i internetowego hejtu. Weryfikujmy informacje, to ważne, i myślmy, bo to nie boli...