Konkretnie chodzi o kolebkę amerykańskiej transformacji, jeśli chodzi o zrównoważony transport.
Kalifornia, bo niej mowa, zapoczątkowała zmiany, jakie zaczęła wprowadzać Tesla już w 2008 roku.
Kiedy powstał pierwszy Roadster, rynek traktował to jako fanaberia dla bogatych. Jednak kilka lat później, kiedy Tesla zaczęła sprzedawać Model S, tańszy i bardziej dostępny, ale przede wszystkim duży i 5 lub nawet 7 miejscowy. Auto okazało się odpowiednie dla całej amerykańskiej rodziny, nawet jeśli jest dość duża. Okazało się również, że jeśli nabędziesz Teslę Model S będziesz miał prawo jeździć autem zupełnie za darmo, używając sieci Supercharger, tworzonej przez Teslę.
Może i początki nie były łatwe, ale przemówiły do rynku, a przynajmniej do części klientów, znudzonych już tym, co mieli do dyspozycji, czyli kolejnymi wersjami aut spalinowych. Mocniejsze silniki, ładniejsze wnętrza, zmieniające się nazwy, ale wszystko to jakieś takie nudne, znamy to dobrze, nie jesteśmy zaskoczeni... Tak było i wtedy w 2012, na jesieni, kiedy pierwsi klienci odebrali swoje Modele S.
Czy były to auta idealne? Absolutnie nie! Tesla borykała się z wieloma problemami na początku produkcji Ski, psujące się na potęgę klamki, wariujące wycieraczki, awarie silników i baterii. To był trudny czas, jednak Elon Musk, zaangażował się w to na 1000%. Skutkowało to często tym, że pracownicy cierpieli, zmuszani do nadgodzin a czasami do nocek spędzonych w fabryce, aby rozwiązać jakiś palący problem.
Jak ten z wycieraczkami, kiedy zadzwonił bardzo zły klient, mający ruszyć następnego dnia w trasę a wycieraczki w jego aucie wariowały i nie nadawały się do jazdy w deszczu.
Musk przytrzymał cały zespół programistów w firmie i nie pozwolił im wyjść, aż naprawią problem z wycieraczkami. Nazajutrz klient otrzymał z samego rana telefon z Tesli z informacją, że może jechać w trasę a wycieraczki działają bez zarzutu. Oczywiście nie uwierzył w to, bo jak to jest możliwe, żeby firma usunęła usterkę kiedy auto całą noc stało w garażu. Poszedł jednak sprawdzić i kiedy wyjechał autem na deszcz i uruchomił wycieraczki, te działały bez zarzutu. Zdziwienie klienta było ogromne, a programiści Tesli byli niewyspani. Jednak Musk był zadowolony, bo po raz kolejny udowodnił, że to co wymyślił w firmie, wraz ze swoim zespołem, okazało się strzałem w dziesiątkę, a firma może naprawiać auta zdalnie, co było w owym czasie jak czarna magia, zresztą dla większości producentów aut jest nią do dziś. Nie musisz przyjeżdżać, nie musisz szukać serwisu, nie musisz tracić czasu, firma naprawi problem zdalnie, nawet wtedy kiedy będzie ono stało w twoim domu, w garażu. Magia zadziałała...
Oczywiście wiadomo że nie każdą usterkę czy awarię da się w ten sposób naprawić, ale Tesle, na szczęście są autami pomyślanymi i zaprojektowanymi od podstaw, jako jeżdżące komputery na kołach, i jak się okazuje wiele napraw można przeprowadzić poprzez soft.
I właśnie w tej samej Kalifornii, w której lata temu Tesla zaczynała swoją rewolucję EV, dziś pada rekord sprzedaży elektryków. Jak mówią oficjalne dane, Kalifornia ma sprzedaż aut elektrycznych na poziomie 18% wszystkich sprzedanych pojazdów, a wynik całego USA to 6%, ale co najważniejsze Tesla ma ogromny udział w tym rynku, bo jej auta są najchętniej kupowanymi EV zarówno w samej Kalifornii jak i w całych Stanach Zjednoczonych Ameryki. Ogólnie rzecz biorąc to ciągle niewiele, ale mimo rosnących cen energii, coraz więcej ludzi decyduje się na zakup EV. Nie chcą oni już jeździć na stacje benzynowe, ani na wymianę oleju w silniku czy skrzyni biegów. Nie chcą płacić majątku za naprawy, często psujących się samochodów z milionem ruchomych elementów, które w każdej chwili mogą odmówić posłuszeństwa.
Jak widać coraz częściej chcą auta, które naładują w swoim własnym domu, podczas snu. Gdy oni będą spać, ich elektryczne samochody nabiorą sił, i to tylko przez noc, nie jadąc nigdzie, na żadną stację paliw. Nie muszą oni też płacić za "tankowanie" swojego EV, zapłacą później, kiedy otrzymają rachunek za prąd.
Tak, EV to wygoda i komfort, to duże przyspieszenie i mała awaryjność. To często brak przeglądów okresowych, jak w Tesli. Brak wymiany olejów, brak śmierdzących oparów z rury wydechowej, której tu nie ma. Brak marnowania czasu na poszukiwanie stacji tankowania. Dla mnie te auta mają same zalety, a uwierzcie mi, jeździłem dziesiątkami spalniniaków i w mojej opinii wygrywa elektryk, zawsze i niezaprzeczalnie...
Źródło: Electrek.co