Można właściwie tak powiedzieć. Jak się okazuje przychody i zyski Tesli robią wielkie wrażenie, dosłownie i na wszystkich, a najbardziej na analitykach finansowych.

Pierwszy kwartał był dla firmy niesamowity, mimo wszystkich trudności i czasowych zamknięć produkcji w Giga Szanghaj, firma bije kolejne rekordy. Analitycy z Wall Street byli w ciężkim szoku, gdy firma Elona Muska podała swoje wyniki finansowe za pierwszy kwartał tego roku. 62 miliardy dolarów przychodu, oraz 15 miliardów zysku EBITDA.


Najwięcej z całą pewnością zyska na tym sam Elon Musk, który odblokował 3 kolejne "kamienie milowe" ze swojej umowy z Teslą z 2018 roku. Otóż otrzyma on trzy pakiety akcji Tesli ze zniżką 90% w stosunku do obowiązującej dziś ceny. Co to oznacza? Nic innego jak to, że stanie się on bogatszy o kolejne 23 miliardy dolarów.


Warunkiem jest jednak to, że Rada Dyrektorów Tesli musi najpierw zatwierdzić taką "nagrodę", a po drugie sam zainteresowany, nie może sprzedać swoich nowych akcji przez minimum 5 lat. Za sprawą tak dobrego wyniku akcje firmy już wystrzeliły do góry o kolejne 31 dolarów, przekraczając 1008 dolarów za akcję.

Idąc tym tropem, po skoku akcji o 31 dolarów Musk zyskał dodatkowo około 713 mln dolarów, z dnia na dzień, ot taki mały bonus.


Jak widać plan Elona Muska został przez niego gruntownie przemyślany, a system wynagrodzeń, który ustalił z firmą wydawał się nie do zrealizowania. Jednak Musk, ze swoją charyzmą i ciągłym niezłomnym dążeniem do celu łamie wszelkie obowiązujące na rynku zasady i kiedy inne firmy motoryzacyjne ledwo są w stanie przebranżawiać się na pojazdy zrównoważone, czyli elektryczne, Tesla idzie jak burza, bijąc kolejne rekordy, produkcji, sprzedaży, przychodów i zysków.

Midas? Można powiedzieć, że właśnie tak to wygląda...a właściwie Midas bez pensji, bo ogólnie wiadomo, że musk nie pobiera wynagrodzenia za swoją pracę w Tesli.


Źródło: Teslarati.com