Tesla okazała się czarnym koniem rynku elektromobilnego w Ameryce Północnej. Jej złącze ładowania zapewne stanie się głównym obowiązującym złączem na tym kontynencie. Pierwszy współpracę ogłosił Ford, który to zatwierdził NACS (North American Charging Standard), czyli znane nam wszystkim złącze Tesli do ładowania auta, jako obowiązujące w firmie w przyszłości. To był dopiero początek.
Pojawili się inni... czyli General Motors. Kiedy dyrektor generalny GM Mary Barra i dyrektor generalny Tesli Elon Musk ogłosili współpracę z General Motors w zakresie stosowania złącza NACS w autach koncernu GM , w zasadzie zadeklarowali, że złącze jest teraz nowym standardem w Ameryce Północnej. GM, Ford i Tesla to trzej wielcy potentaci rynku amerykańskiego. Nagle okaże się, że inni aby sprzedawać swoje EV na rynku USA muszą zrobić to samo. Będziemy więc mieć elektryczne Mercedesy, BMW, Audi, a wszystkie one będą miały złącze ładowania Tesli.
Tak więc idąc dalej tym tropem, nasi fachowcy od przerabiania Tesli z rynku amerykańskiego na europejski, zdobędą nowe szlify, przerabiając w ten sam sposób elektryki innych producentów. Brzmi dość ciekawie.
Spodziewamy się, że nastąpi efekt domina i wszyscy inni producenci samochodów i firmy zajmujące się stacjami ładowania działające w Ameryce Północnej ogłoszą, że przyjmą NACS. Zaczęło się już od firmy Flo, firmy stawiającej stacje ładowania pojazdów elektrycznych z siedzibą w Quebecu, która posiada ponad 90 000 ładowarek, ogłaszając, że zaoferuje NACS na swoich stacjach ładowania i „wspiera szersze wykorzystanie” standardu. To duży operator, i zapewne pierwszy z wielu, którzy wejdą w opcję NACS. Rynek przewiduje, że potoczy się to lawinowo, a więc do standardu będą dołączać kolejni operatorzy i kolejni producenci.
Ważnym elementem jest to, że złącze Tesli ma ogromny potencjał techniczny. Jest małe i lekkie, jednak może wytrzymać moce rzędu nawet 1 MW (1000 kW). Co zdaje się być ogromnym zapasem, gdyż dziś auta osobowe mogą pobrać maksymalnie moce rzędu 250-320 kW, i to tylko przez krótki okres czasu. Później moc ładowania spada. Jest tutaj więc ogromny zapas, jeśli chodzi o moc. Od 300 kW do 1000 kW daleka droga, więc minie zapewne kilka lat (co najmniej), zanim osiągniemy to aby NACS był wykorzystywany w 100% jego możliwości. Muszą do tego również "dojrzeć" samochody, a właściwie pakiety baterii w nich stosowane.
W branży mówi się o tym, że również inne znane firmy rozważają wprowadzenie standardu Tesli do swoich ładowarek. Należą do nich na przykład producent stacji firma ABB, operatorzy tacy jak EVgo, czy bardzo znane Electrify America. Jeśli pójdzie to w tym kierunku, a wszystko na to wskazuje, może się okazać, że za kilka lat, jedynym obowiązującym w Ameryce Północnej standardem ładowania będzie właśnie teslowe NACS. Całe to zamieszanie wiąże się również z wyceną akcji Tesli. Szybują one ostatnio w bardzo szybkim tempie do góry. W ciągu ostatniego miesiąca akcje zyskały aż 45%, i zdaje się że to nie jest koniec. Jeśli dobre dla Tesli wiadomości, między innymi takie o złączu NACS będą się ukazywać na rynku w miarę regularnie, możemy przypuszczać że cena akcji na pewno nie spadnie a wręcz przeciwnie poszybuje jeszcze bardziej w górę, bijąc kolejne rekordy.
Źródło: Electrek.co
Grafika z: Electrek.co