Wiele osób jest ciekawych jak wydajne są nowe Tesle. Nie mówię tutaj o tych najdroższych wersjach Plaid, lecz o nieco tańszym a równie efektowym rozwiązaniu, czyli zwykłym Modelu S, jeśli Model S można nazwać zwykłym. Wersja zwana Long Range jest obecnie autem marki Tesla posiadającym największy zasięg z całej gamy aut tego producenta.


Najnowszy model Ski, to właściwie zewnętrznie i wewnętrznie ten sam pojazd co model Plaid. Różnice tkwią w technicznych aspektach obu aut. Model S nazwany na stronie producenta po prostu Modelem S, ma baterię o pojemności 100 kWh, która to pozwala przejechać autem, oczywiście według normy obowiązującej w Europie, czyli WLTP dystans około 634 km. Prędkość maksymalna Ski to 250 km/h, a przyspieszenie od 0-100 km/h zamyka się w 3,2 sekundy. To wartości powalające a nie jest to najszybsza Ska w ofercie marki. W moim odczuciu takie parametry w zupełności wystarczą.


Jeśli chodzi o to na co w pierwszej kolejności zwracamy uwagę, kupując auto elektryczne, czyli zasięg, Model S nie ma sobie równych, jeśli chodzi o Tesle. Zasięg, w tym wypadku 634 km to naprawdę świetny wynik. Tyle kilometrów, a nawet więcej zrobimy tym autem jeżdżąc po mieście, gdzie zużycie energii w pojazdach EV jest dużo mniejsze (EV potrafią sporo odzyskać dzięki hamowaniu rekuperacyjnemu). Sytuacja nie wygląda już tak różowo, jeśli chodzi o jazdę po drogach szybkiego ruchu czy autostradach. Przy prędkości 90 km/h, auto zużywa 149 Wh/km, a jazda nieco szybsza, czyli 120 km/h to już zużycie na poziomie 197 Wh/km. Przeliczając odpowiada to 14,9 kWh na 100 km, i 19,7 kWh na 100 km.


Biorąc pod uwagę, że Model S to 5-metrowa limuzyna ważąca ponad 2 tony, oraz mająca duży i ciężki pakiet baterii wielkości 100 kWh, wynik jest jak najbardziej zadawalający. Konkurencja nie potrafi przejechać tyle swoimi autami w zbliżonym rozmiarze i klasie. Chyba że weźmiemy pod uwagę Mercedesa i jego auta klasy EQS, jednak tam mamy do dyspozycji baterię o pojemności brutto aż 116 kWh, czyli znacznie więcej niż w Modelu S.


Poniżej możemy obejrzeć film, na którym nasz niezawodny norweski znajomy, od EV, czyli Bjorn Nyland testuje właśnie auto o którym mówi powyższy tekst. Bjorn sprawdza zużycie auta zawsze przy dwóch prędkościach, właśnie 90 i 120 km/h. Musimy wziąć poprawkę na to, że to Norwegia i nie ma tam mowy o prędkościach takich jak u nas, na naszych autostradach, czyli 140 km/h. Jednak nawet taki test daje nam pewien obraz wydajności i możliwości Modelu S w najnowszej poliftowej odsłonie, który możemy zamówić już za niecałe 520 000 złotych. Za wersję Plaid, czyli zdecydowanie najszybsze produkcyjne auto na rynku, przyjdzie nam zapłacić znacznie więcej, bo aż 633 000 złotych. Obydwie kwoty nie są małe, jednak chyba zadowoliłbym się tańszą i wolniejszą wersją Ski z lepszym zasięgiem. (Plaid ma szacowany zasięg na 600 km).


Przy jeździe z prędkością 90 km/h nasza bateria o pojemności nieco ponad 92 kWh netto, wystarczy nam nawet na ponad 600 km. Kiedy jednak prędkość wzrośnie do 120 km/h, sytuacja zmieni się na mniej korzystną i przejedziemy 468 km. W naszych warunkach autostradowych z prędkościami na poziomie 140 km/h dystans ten skurczy się jeszcze bardziej. Zapewne do jakichś 400 km. Jest to jednak imponujący i wystarczający wynik jak na auto tych rozmiarów. W trasie wskazane są odpoczynki i przerwy, a dystans 400 km wydaje się nawet zbyt dużą odległością między przerwami. Osobiście robię to co jakieś 300 km, co pozwala z jednej strony podładować auto, a z drugiej złapać trochę oddechu i choć chwilę odpocząć.