Chińczycy obiecują tani wodór. To może być rewolucja
Mimo że wodór jest często wskazywany jako klucz do ekologicznego transportu, jego wysokie koszty produkcji stanowią poważną barierę. Jednak chińska firma Sany rzuca wyzwanie temu status quo i obiecuje drastyczne obniżki cen, które mogą zmienić globalny rynek paliw.
Rewolucyjna strategia Sany
Podstawą strategii Sany jest konsolidacja procesów produkcyjnych i dystrybucyjnych, co umożliwi znaczne obniżenie kosztów. Firma z dumą prezentuje swoją stację w Chengsha, gdzie nowatorska infrastruktura pozwala na wyprodukowanie do 2 ton wodoru dziennie. Oznacza to możliwość zatankowania ponad 100 pojazdów w ciągu dnia, przy czym koszt kilograma wodoru wynosi równowartość 4,85 dolara.
Ceny, które kształtują rynek
Tak atrakcyjna cena stawia Sany na czele rewolucji wodorowej, szczególnie w porównaniu do konkurencji zarówno krajowej, jak i międzynarodowej. Inne chińskie stacje tankowania wodoru proponują ceny około 10,4 dolara za kilogram, podczas gdy w USA te koszty mogą sięgnąć nawet 35 dolarów. Przedstawiciele Sany są przekonani, że dalsze obniżki poniżej 4,2 dolara za kilogram mogą sprawić, że eksploatacja pojazdów wodorowych stanie się tańsza niż utrzymanie samochodów z tradycyjnym silnikiem spalinowym.
Zainteresowanie wodorem jako paliwem przyszłości nie ogranicza się do dalekiego Wschodu, lecz jest trendem obserwowanym na całym świecie. Przykład? Weźmy na tapet krajową inicjatywę, do której należy testowanie autobusu na wodór w Sosnowcu.
Jak wygląda przyszłość paliw alternatywnych?
Choć przyszłość z definicji jest pełna niewiadomych, chiński plan masowej produkcji taniego wodoru może znacznie przyspieszyć globalne przejście na ekologiczne źródła energii.
Wydaje się, że wizja przystępnych cenowo i ekologicznych pojazdów wodorowych staje się coraz bardziej realna, a inicjatywy takie jak te prowadzone przez Sany mają szansę na zdefiniowanie nowego kierunku w motoryzacji. Czas pokaże, czy wodór faktycznie stanie się paliwem napędzającym przyszłość.
Komentarze (3)
Chętnie odpowiem Otóż wbrew temu co myśli większość auta wodorowe to elektryki z małą baterią i dodatkowo z ogniwem paliwowym zamieniającym wodór w energię elektryczną. Produkcja wodoru jest bardzo droga i powstaje np z metanu lub z energi elektrycznej. W drugim przypadku tańszym magazynem są magazyny energii. Obecni kg wodoru to ok 60 zł co daje koszt podróżowania zbliżony do benzyny. Dodatkowo infrastruktura pod wodór jest kłopotliwa (trudny transport i magazynowanie)
Wydaje mi się, że gdyby następował szybszy rozwój technologii, cena 1 kg wodoru mogłaby być dużo niższa (obecnie wynosi 69 zł/kg, a nie 60 zł/kg). A to, że auta wodorowe to też elektryki, to wiem. Jest natomiast zasadnicza różnica pomiędzy czystymi elektrykami potrzebującymi prądu z zewnętrznego źródła, a "wodorowcami". Czas tankowania wodoru jest porównywalny do czasu tankowania benzyny, oleju napędowego, czy LPG, czyli kilkunastokrotnie krótszy niż czas ładowania czystych elektryków. Na koniec: po pierwsze, przy obecnych cenach koszt podróżowania "wodorowcem" nie jest zbliżony do kosztów podróżowania autem spalinowym, a niestety jest od nich dużo wyższy (od aut na LPG jeszcze bardziej duużo, duużo wyższy); po drugie: podróżowanie czystym elektrykiem oprócz wielu ogromnych niewygód (czas ładowania, dostępność ładowarek, rozmaite aplikacje, abonamenty, śmacje itp) jest przy obecnych cenach i przy korzystaniu z komercyjnych ładowarek, co najmniej porównywalny, a w wielu przypadkach nawet wyższy niż koszt podróżowania "benzyniakiem" lub "ropniakiem" (o autach na LPG nie warto nawet co wspominać). Dlatego, jak już nieraz pisałem, żadna siła nigdy nie zmusi mnie do kupna czystego elektryka.
Ja w ogóle nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego ci, co chcą niby "ratować Matkę Ziemię", nie zaczęli od dawna propagować i zachęcać do napędu wodorowego, zamiast rozwijać i niemalże wmuszać ludziom czyste elektryki. Wodór, w przeciwieństwie do stuprocentowych elektryków potrzebujących zewnętrznych źródeł ładowania prądem miałby sens pod paroma warunkami; primo: odpowiednia ilość i powszechna dostępność stacji wodorowych (obecnie w Polsce są.....dwie, w Warszawie i w Rybniku; naprawdę czyste kpiny) i secundo: cena za 1 kg wodoru musiałaby być parokrotnie niższa niż obecnie, bo cena aktualna 69 zł/kg to następna kpina w żywe oczy. Wtedy może bym się nad nabyciem wodorowego samochodu zastanowił, bo na nabycie czystego elektryka żadna siła nigdy mnie nie zmusi.