Dzisiejszy świat jest dziwny i zupełnie inny, niż to co znaliśmy jeszcze 30 lat temu. Tak wiem że części z Was jeszcze wtedy nie było na świecie:), ale dziś faktycznie jest inaczej.
Facet zawsze lubił auta, od czasu ich powstania, to właśnie męska część społeczeństwa wykazywała większe zainteresowanie tematem automobilizmu szeroko pojętego.
Choć oczywiście nie umniejszam zainteresowania mobilnością Pań. Jednak dziś, poruszmy temat twardzieli, którzy od zawsze jeździli V6 czy V8, czy innymi bi turbo, a na śniadanie mogliby pijać benzynę lub jej pochodne. Dezodorant najlepiej ze spalin...
Tak są tacy, znam ich osobiście co najmniej kilku. Jednak weszła elektromobilność. Auta na prąd. Bezgłośne, bezzapachowe, dla nich po prostu nijakie.
Bez duszy jak je zwykli określać, bez emocji. Same negatywy.
Ale w miarę upływu czasu elektryki stają się coraz lepsze i coraz ciekawsze.
Piękne Audi GT, czy 1020 konna Model S Plaid, zaczynają wzbudzać w nich emocje. Oczywiście nie we wszystkich, w końcu to twardziele i elektrykiem nie będą jeździć... nigdy!
To trwa dopóki w końcu ktoś, na przykład znajomy, nie weźmie ich do swojego elektryka. Mówię oczywiście o bardzo szybkich EV, bo tylko takie mogą pobudzić wyobraźnię prawdziwego faceta. Co następuje później?
Jadą, wciska ich w siedzenie, jest szybko a moment obrotowy daje znać o sobie od kiedy auto ruszy z miejsca. Mamy najpierw zdziwienie, potem co odważniejszy przyzna się, że jego spalinowa bestia z 400 czy 500 końmi pod maską nie mają startu do 530 czy 700 elektryka, nie wspomnę o 1000 konnych autach.
Powoli dociera do nich, że te całe elektryki to zwykłe samochody jakie znamy. Mamy kierownicę, mamy koła, hamujemy, przyspieszamy, nic nowego. Nowe kryje się tam gdzie wzrok nie sięga. Mamy więc baterię i silniki elektryczne, które jak twierdzili do tej pory, nadawały się do kosiarki. Tylko po co komu 1020 koni mechanicznych w kosiarce? Dużo lepiej mieć tą moc, na przykład w Tesla Model S Plaid, przyspieszającej do setki w około 2 sekundy.
To wszystko robi na nich ogromne wrażenie, choć skrzętnie to ukrywają, i zazwyczaj na odchodnym rzucają za siebie: „No całkiem spoko ten elektryk”, jednak wyraz ich twarzy jest inny niż wcześniej, kiedy patrzą na EV. Nie ma tam już pogardy czy nienawiści. Nie ma lekceważenia.
Jest grymas zastanowienia i może jeszcze nie podziwu dla możliwości auta, ale pewnego niedowierzania. Niedowierzania głównie w to, że jak to oni wsiedli do elektryka i... podobało im się? To wręcz nieprawdopodobne, ale jak widać możliwe.
Znam jak powiedziałem kilku takich twardzieli i faktycznie byli oni mocno spalinowi, ale (jak zwykle jest kolejne ale) po bliskich spotkaniach trzeciego stopnia z nową elektryczną technologią stwierdzili, że to nie jest taki zły pomysł ten cały elektryk.
Powiem więcej, część z tych panów, ma już własne elektryki. Nie sprzedali swoich spalinowych miłości z wielkimi silnikami, ale nikt od nich tego nie wymaga. Świat się nie skończył, a oni jeżdżą dziś zarówno autami spalinowymi jak i elektrycznymi.
Kiedy ich spotykam czasami, uśmiech nie schodzi im z twarzy a temat rozmów jest tylko jeden. Auta na prąd, nowe modele, ilość koni, coraz większa, czasy do setki coraz krótsze, taki tam elektromobilny bełkot.
Każdy z nas się może zmienić, a jak widać na przykładzie, nie ma się co zamykać i odcinać od nowych technologii, bo one zawsze nas dogonią a w końcu zmuszą abyśmy ich używali na co dzień. Tak było z autami spalinowymi, telefonami a później smartfonami, laptopami, Wi-Fi itd, itd. Wszystko to kiedyś było nowością, dziś jest naszą codziennością.