Model S - sporna i bardzo nietypowa sytuacja. 
Czy Tesla odda 100 000 złotych?

Takie historie zdarzają się niezwykle rzadko, jednak jak pokazuje przykład Piotra są możliwe, a życie choć nas nie rozpieszcza, czasami idzie nam na rękę... wespół z Teslą:)

Od kilku lat obserwuję jak media i internauci wieszają psy zarówno na salonie jak i na serwisie Tesli w Ząbkach. Hejt wylew się naprawdę grubo, jednak czy ktoś z nas chwali serwis czy salon? Niezmiernie rzadko.

Przypadek Piotra pokazuje, że Tesla potrafi mieć ludzką twarz, a pracownicy Tesli potrafią poruszyć samą Kalifornię, aby zawalczyć o dobre imię firmy i zadowolenie klienta. 

Piotr zamówił swój Nowy Model S w tym roku, finansowanie miał poprowadzić niezawodny Emil Płonka, postać doskonale znana w elektromobilnych kręgach w naszym kraju. Człowiek który nie dość że leasingował pierwszą teslę w Polsce (powstaje o tym materiał, który ujrzy światło dzienne już wkrótce) to jeszcze potrafi ogarnąć kwestie finansowania aut EV a szczególnie Tesli, jak chyba nikt inny w tym kraju.( o czym sam miałem się przyjemność przekonać)

Wróćmy do feralnego piątku, kiedy Piotr miał odebrać swoje wymarzone auto w kolorze białej perły. Auto wcześniej zamówione ze stocku, aby szybko je odebrać, opłacone przez leasing 3 dni przed datą odbioru.

Zarejestrowane i gotowe na nowego nabywcę. Niestety a może właśnie stety, Piotr jako człowiek biznesu, nie dotarł na odbiór umówionego dnia. Postanowił to zrobić na dzień następny, a rano...
Kawa i śniadanie oraz jak to często bywa przeglądanie Facebooka.

Serce Piotra zabiło szybciej i to niestety nie na widok jego żony, choć zapewne nie miałaby nic przeciwko temu, ale na widok informacji, że Jego Tesla właśnie potaniała o równe 100 000 złotych!!!
To jak sam Piotr określił było najmocniejsze espresso o poranku w jego życiu.

Postanowił on niezwłocznie udać się do salonu i interweniować w kwestii ceny auta. Mieszka całkiem niedaleko, a mimo to te kilka minut jazdy dłużyły się w nieskończoność.

Co na to Tesla?

Gdyby nasz bohater odebrał auto dnia poprzedniego, byłoby jak to się mówi pozamiatane. Jednak dzięki temu, że tego nie zrobił, istniał cień szansy na wyjście z tej poważnej opresji. Co wymagało karkołomnych wyczynów i to nie tylko ze strony samego Piotra.

Do akcji włączył się oczywiście Emil Płonka, jako jedna ze stron finansujących auto, czyli leasing. Ale chyba kluczowe było dołączenie pracowników samej Tesli.

Pan Piotr, Pani Marta, Pani Anna, to bohaterowie tej historii. Pracownicy Tesli, którzy brzydko mówiąc nie olali klienta, jak to często bywa w wielkich firmach, ale stanęli dosłownie na uszach, aby sprawę załatwić do końca i po myśli tegoż właśnie klienta.

Interwencja nie była zwykłą sprawą załatwianą na miejscu w Polsce. Telefony i maile do Holandii i USA zrobiły swoje i jak widać polscy pracownicy Tesli mają przebicie w wielkim korporacyjnym świecie, skruszyli więc niejeden mur, niczym Hulk, aby dopiąć swego i aby nie było więcej negatywnych opinii o firmie Tesla w naszym kraju. 

Cała sytuacja pokazuje zaangażowanie ludzi pracujących w Tesli, zaangażowanie szczególnie Pani Marty, która to wyczyniała prawdziwe cuda w kwestii całego zamieszania. Ciągle będą c w kontakcie z Emilem Płonką, który koordynował wszystko z poziomu leasingu.

Nie będę wdawał się w szczegóły podatkowe, bo powstało aż 9 różnych faktur, zanim „wyprodukowano” tą właściwą, na podstawie której ostatecznie zostało sprzedane auto, a nasz bohater w końcu bezpiecznie je odebrał. Sam mówi, że był to najszybszy odbiór samochodu w jego życiu. Zapewne nie chciał usłyszeć na odchodnym... Panie Piotrze jeszcze 100 000 trzeba dopłacić!
To żart, oczywiście nic takiego się nie stało, a ostateczna cena wyniosła 427 000 złotych zamiast 527 000 w wersji pierwotnej.

100 000 złotych to bardzo dużo pieniędzy. Pieniędzy wydawałoby się straconych, no bo jak odzyskać coś co zostało sfinansowane przez leasing, auto zarejestrowane i ubezpieczone, faktura wystawiona... właściwie wydawało się że nasz bohater stoi na z góry przegranej pozycji. Każdy by tak pomyślał. Ja również.

Kiedy więc zadzwonił do mnie i później opisał całą sytuację, wydawało mi się to nieprawdopodobne. 
Ale Piotr miał szczęście, bo trafił na swojej drodze na ludzi, którzy zaangażowali się w całą sytuację zupełnie bezinteresownie. Po prostu chcieli pomóc, co udało im się wręcz idealnie.

Z tego miejsca w imieniu Piotra chciałbym podziękować wszystkim osobom, dzięki którym cała ta niełatwa i skomplikowana operacja znalazła swoje szczęśliwe zakończenie, a kieszeń Piotra stała się grubsza o całe 100 000 złotych.( ach te moje uszczypliwości, to oczywiście z sympatii dla naszego bohatera, absolutnie nie ze złośliwości:)

Jak widzicie cuda się zdarzają, i choć taka nierówna walka Goliata (Tesli) z Dawidem (Piotrem) wydaje się z góry przegrana, pozory często mylą, zupełnie jak w tej biblijnej historii...