Mercedes zaprezentował najnowsze oprogramowanie zwane Drive Pilot. Jest to odpowiednik teslowego Autopilota. Mercedes od 2021 roku stara się certyfikować swój system na całym świecie. Obecnie ma już na tym polu spore sukcesy, a mercedesowski system jest zatwierdzony w Niemczech jako jeden z pierwszych tego typu "wspomagaczy jazdy".
Mercedes zaprosił między innymi dziennikarzy Electreca, na testy. Jednak ku ich zdziwieniu były to tylko reżyserowane testy na torze. Mercedes tłumaczył, że niestety nie posiada jeszcze certyfikacji na próby drogowe. System poziomu 3 autonomii, działał sprawnie, jednak próby odbyły się przy niezbyt dużych prędkościach.
"Na pierwszy rzut oka te Mercedesy Klasy S i EQS wyglądają jak pojazdy fabryczne, które można kupić w salonie; istnieją jednak pewne znaczące różnice. Na dachu znajduje się niezwykle dokładny system/antena 4-GPS, która korzysta z GPS (USA), GLONASS (Rosja), Galileo (UE), BeiDou (Chiny).
DRIVE PILOT bazuje na czujnikach otoczenia pakietu wspomagania bezpieczeństwa jazdy i zawiera dodatkowe czujniki, które Mercedes-Benz uważa za niezbędne do bezpiecznej, warunkowo zautomatyzowanej jazdy. Należą do nich LiDAR, a także kamera w tylnej szybie i mikrofony, zwłaszcza do wykrywania niebieskich świateł i innych sygnałów z pojazdów uprzywilejowanych. W nadkolu znajduje się również czujnik wilgoci. Klasa S z opcjonalnym DRIVE PILOT posiada również dodatkowe układy kierownicze i hamulcowe oraz dodatkową pokładową instalację elektryczną. Gwarantuje to, że pojazd pozostaje zwrotny nawet w przypadku awarii jednego z tych systemów i umożliwia bezpieczne przekazanie go kierowcy."
Cóż, nie wiem, czy tędy droga. Podwójne systemy, zabezpieczenia, milion czujników. Jak wzrośnie koszt takiego auta? Już mówi się o tym, że ze względu na te wszystkie wodotryski system będzie dostępny tylko dla najbardziej "wypasionych" wersji Mercedesa takich jak seria S czy Model EQS w elektrykach. Można więc wnioskować, że system ten nawet jeśli będzie naprawdę dobry, trafi do aut tylko najwyższej i najdroższej klasy, jeśli chodzi o modele firmy z gwiazdą na masce. Tak więc znów, rozwiązania mające służyć bezpieczeństwu i jego poprawie na drogach będą przywilejem, a nie standardem, a szkoda...
Do pełnej samodzielnej autonomicznej jazdy jeszcze droga daleka, ale jesteśmy coraz bliżej, z roku na rok, firmy czynią postępy jeśli chodzi o FSD. Kwestią czasu będzie dopuszczenie tego typu rozwiązań do użytku na naszych ulicach. Chociaż obawiam się, że może się z tego zrobić niezły galimatias, przynajmniej na początku, kiedy człowiek zetknie się na drodze z decyzjami podjętymi przez elektronikę. Cóż, poczekamy, zobaczymy...
Źródło: Electrek.co