Nie tędy droga Europo!!!

Wiadomo, że Niemcy to potęga jeśli chodzi o produkcję samochodów. To że się boją, to też naturalne. W końcu przespali elektryfikację transportu i to o parę ładnych lat. Jednak już się z tym pogodzili i zaczęli produkować coraz lepsze EV, co jest godne pochwały.

Unia Europejska podjęła decyzję o tym aby w 2035 roku zaprzestać sprzedaży aut spalinowych i z tym też wydawałoby się, powoli wszyscy się godzili. Jednak spójrzmy, jak lobby spalinowe musi być potężne, skoro nagle w ciągu zaledwie kilku dni, decyzja została zmieniona, a na scenę weszły e-paliwa, o których do tej pory się nie mówiło. Bo ta technologia, to właściwie skala laboratorium, jak ma więc w kilka lat zaopatrzyć nie mówię nawet świat, ale choćby same Niemcy, czy Europę!

Produkcja e-paliw, które pod względem chemicznym są podobne do benzyny i oleju napędowego, będzie jeszcze w powijakach do czasu planowanego w Europie wycofania ze sprzedaży samochodów spalinowych. Tylko 5 milionów samochodów z przewidywanej floty UE wynoszącej 287 milionów mogłoby w 2035 roku być w pełni napędzanych paliwem syntetycznym, zgodnie z analizą ilości prognozowanych przez branżę przeprowadzoną przez grupę Transport & Environment (T&E).

Oznacza to, że kompletnie nie jesteśmy przygotowani na tego typu paliwa, a przepisy jak zwykle są nieprzemyślane i zrobione na kolanie. Przecież jeszcze miesiąc temu nie było w ogóle tematu e-paliw. Nie istniał. Nagle w ciągu kilku dni okazało się że jest on praktycznie niezbędny do przetrwania przemysłu motoryzacyjnego w Europie.
Na razie produkcja syntetycznego paliwa to właściwie praca laboratoryjna...

Kolejną rzeczą której politycy zdają się nie rozumieć to fakt że e-paliwa nie są takie "e". Wiąże się to z tym, że mają zbliżony skład do paliw tradycyjnych, z tą różnicą że są wyprodukowane w sposób sztuczny, laboratoryjny. Co za tym idzie nie spełniają najważniejszej roli i nie mają największej zalety aut elektrycznych. Mianowicie e-paliwa nie mogą być bez emisyjne, więc auta które będą ich używać również nie będą posiadały tej najważniejszej zalety. W zrównoważonym transporcie nie chodzi tylko o CO2, głównie chodzi o to, aby pojazdy nie zatruwały naszego powietrza, głównie w dużych miastach. Oddychamy złym powietrzem, chorujemy przez trujące opary trafiające do naszych płuc. Bardzo dużo z tych trucizn wydobywa się z rur wydechowych aut spalinowych. To się nie zmieni kiedy auta te będą jeździły na e-paliwach. Zgoda że będą one bardziej obojętne dla środowiska, ale tylko w procesie ich produkcji, i pod warunkiem, ze użyta do ich produkcji energia, (której potrzeba nawiasem mówiąc ogromnych ilości) będzie w 100% zielona. Czyli ze słońca lub wiatru, na przykład. Taki fakt jednak nie zmienia tego, że paliwa te będą nas dalej truły.

T&E które zbadało dokładnie temat e-paliw powiedziało, że plany przemysłu dotyczące importu neutralnych dla klimatu e-paliw na ogromną skalę są nierealne, ponieważ nie istnieją zakłady produkcyjne i światowe standardy certyfikacji paliw syntetycznych. Zabieranie e-paliw (największa fabryka e-paliwa leży w Chile, ale produkuje śmieszne ilości) z innych krajów opóźniłoby również wysiłki mniej rozwiniętych gospodarek na rzecz dekarbonizacji ich własnych sektorów transportu i energetyki. 

Analityk T&E Yoann Gimbert powiedział: „W Europie e-paliwa do samochodów wysysałyby odnawialną energię elektryczną potrzebną pozostałej części gospodarki. Naiwnością jest również zakładanie, że kraje rozwijające się, z których część nie ma wystarczającej mocy na zaspokojenie swoich podstawowych potrzeb, przeznaczyłaby swoje odnawialne źródła energii na e-paliwa w europejskich samochodach tylko po to, by zaspokoić żywotne interesy producentów silników. Paliwa syntetyczne produkowane w Europie powinny być traktowane priorytetowo w samolotach i statkach, z których większość nie może wykorzystywać baterii do dekarbonizacji”.

Paliwa syntetyczne są również znacznie mniej przyjaznym dla środowiska rozwiązaniem niż samochody elektryczne na baterie. Najnowsza analiza potwierdza, że ​​do 2030 r. samochód elektryczny będzie emitował o 53% mniej CO2 w ciągu swojego całego cyklu życia niż samochód napędzany e-paliwami. Dodatkowo będzie on bez emisyjny, czyli nie będzie nas truł. Dodatkowo, większość z nas będzie go ładować we własnym domu, a często z odnawialnych źródeł energii, takich jak panele fotowoltaiczne. Same zalety.

Nie wiem czego nie rozumieją w tym temacie politycy Unii Europejskiej. To proste zagadnienia poparte badaniami. Badania pokazują jak bezsensowny i krótkowzroczny jest pomysł e-paliw. A może chodzi o kasę? W sumie zawsze kiedy wchodzą dziwne i nielogiczne przepisy chodzi o pieniądze i to bardzo duże. Przyjmując ostatnie dane możemy wyliczyć że 287 mln europejskich aut, (zużywających średnio 6 litrów paliwa na każde 100 km) potrzebują 1 miliard 722 miliony litrów paliw aby te 100 km pokonać. W skali roku to 344 miliardy 400 milionów litrów paliw. Co daje średni koszt 2 biliony 755 miliardów 200 milionów złotych (zakładając cenę na poziomie 8 złotych za litr, uśredniając dla całej Europy). Oczywiście są to wyliczenia amatorskie, jednak chodzi o unaocznienie rzędu wielkości ilości oraz gigantycznych pieniędzy które trzeba wydać na paliwo jakie znamy dziś, lub trzeba by było wydać je na e-paliwa. Kto by zyskał na tym? Lobby paliwowe zarobiłoby krocie, zakładając, ze po pierwsze zaczęłoby wytwarzać takie paliwa, a po drugie o czym się mówi, że cena e-paliwa byłaby prawdopodobnie na podobnym lub wyższym poziomie niż obecne paliwa.

Ostatnie analizy dowodzą że obecna cena e-paliwa ma poziom około 10 euro za litr. Jesteśmy na takim poziomie technologicznym i wytwórczym jeśli chodzi o ten nowy syntetyczny rodzaj paliw, że ich cena jest na razie przeogromna. Aby zejść do rozsądnego pułapu cenowego, potrzeba by miliardowych inwestycji i dostępu do ogromnej ilości zielonej energii. Bowiem produkcja e-paliw jest strasznie energochłonna. O czym się raczej nie mówi. Przeciwnicy tego pomysłu mówią, że zamiast od nowa wymyślać koło i tworzyć sztuczne benzyny i diesle, lepiej byłoby te ogromne ilości energii niezbędne do ich wytworzenia wykorzystać do bezpośredniego napędzania aut elektrycznych. Mają 100% racji. Po co komplikować coś, co może być proste i bez emisyjne, wymyślając tymczasowe protezy na okres kilku czy kilkunastu lat. W końcu i tak pożegnamy się z silnikami spalinowymi, a e-paliwa będą ten i tak trudny proces tylko przedłużać.

Paliwa syntetyczne pozostaną drogie w produkcji jeszcze przez wiele lat, a prowadzenie samochodu na e-paliwo będzie kosztować przeciętnego kierowcę o 10 000 euro więcej w ciągu pięciu lat niż prowadzenie samochodu elektrycznego na baterie. E-paliwa w transporcie drogowym są wysoce nieefektywne w porównaniu z bezpośrednią elektryfikacją: zamiana zaledwie 10% samochodów na e-paliwa i kolejnych 10% na wodór zwiększyłaby zapotrzebowanie na energię elektryczną o 36% . Na czerwono są zaznaczone odnośniki do badań nad tematem e-paliw. Można się z nimi zapoznać bezpośrednio na stronie https://www.transportenvironment.org, gdzie znajduje się dużo więcej badań i publikacji udowadniających bezsensowność e-paliw jako środka napędu aut.

Podsumowując, e-paliwa, nie mają uzasadnienia ekonomicznego, energetycznego, są wymyślone na poczekaniu przez polityków, często pewnie słabo orientujących się w temacie motoryzacji szeroko pojętej. Są poza tym na ten moment bardzo drogie, produkuje się ich wręcz śmieszną ilość w stosunku do ewentualnych potrzeb rynku europejskiego. Emitują i trują tak samo jak paliwa tradycyjne (zawierają tylko mniejsze ilości cząstek stałych po spaleniu w silniku). Są po prostu nieprzemyślanym i głupim pomysłem Unii Europejskiej, która plącze się w tym co robi coraz bardziej i nie może się zdecydować co robić. Z jednej strony chce czystego powietrza i neutralności dla środowiska a z drugiej głosuje nad zatwierdzeniem e-paliw, które absolutnie nie rozwiążą problemu ani nie pomogą w tej kwestii. Wręcz przeciwnie...

Źródło: transportenvironment.org