Po przejechaniu 1500 km z Lublina do miejscowości Riva del Garda, naszym oczom ukazało się wielkie i piękne jezioro Garda. Nocowaliśmy w hotelu Bellariva, który jest umiejscowiony nad samym jeziorem. Do wody jest dosłownie 50 metrów. Są tam ścieżki dla rowerów i dla pieszych, których jest tu dość sporo, nawet jak na pierwszy dzień października. Bardzo dużo ludzi uprawia tu jogging, szczególnie z samego rana. Co do auta, Model S mimo tak wielkiego przebiegu spisywał się znakomicie. Ponad 570 000 km nie determinuje tego, że samochód sprawi nam niespodziankę, niemiłą oczywiście. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Widoki nad Jeziorem Garda są wręcz powalające, szczególnie gdy stoi się na tarasie z widokiem na jezioro i obserwuje wschód słońca. Sam hotel jest super wygodny, jednak ma tylko kilka miejsc parkingowych bezpośrednio przy budynku. Nie jest to jednak problemem, bo bardzo miły pan z obsługi obdaruje Was kartą na darmowy parking podziemny oddalony o około 300-400 metrów od hotelu. Pojedzie i pokaże gdzie zaparkować, po czym przywiezie Was z powrotem do hotelu swoim Peugeot Partner. Wszystko bardzo profesjonalnie i szybko.
Pokoje hotelowe są czyste i komfortowe, choć nie należą do bardzo dużych. Łazienki czyste i zadbane. Widok z okna a właściwie małego tarasu, bezcenny.
Hotel posiada ładowarkę dla aut EV, trzeba mieć oczywiście swój kabel Type2, ale przecież każdy elektromobilista taki posiada, więc nie stanowi to problemu. My nie mieliśmy potrzeby się ładować, zaplanowałem podróż w ten sposób, żeby nocować blisko ładowarek Supercharger i aby nie zajeżdżać na nocleg z pustą baterią. Planowanie, podstawą sukcesu...Jeśli chodzi zaś o hotelową stację ładowania, można zaparkować pod nią i podpiąć się do niej za pomocą własnego kabla Type2, jednak warunkiem jest, aby najpierw zgłosić się do recepcji i tam uzgodnić całą akcję.
Kiedy rano udaliśmy się do hotelowej stołówki, gdzie czekało śniadanie, nie można było wymarzyć sobie lepszego anturażu. Wybraliśmy stolik w rogu, z pięknym widokiem. Ściany są przeszklone, widać więc całe otoczenie hotelu i brzeg jeziora nieopodal. Jeśli chodzi o jedzenie, mamy wszystko co niezbędne, aby naładować nasz organizm na kolejne godziny jazdy. Miejscowe wędliny, wybór serów, kącik dla osób które nie tolerują laktozy i glutenu. Jogurty, dżemy, owoce, świeżutkie i chrupiące pieczywo, masło, jajecznica, kiełbaski, boczek, po prostu co kto lubi. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Kiedy już nasycimy nasze ciała odpowiednią porcją słonych i słodkich potraw, możemy ruszać w dalszą drogę. Wszak Toskania nas wzywa, a Garda to tylko przystanek, choć bardzo miły. Tu jednak znajduje się coś co mnie urzekło, jeśli chodzi o robienie zakupów, które najbardziej lubię, czyli kupowanie wina.
Przybytek nazywa się Agraria Riva del Garda i jest miejscem magicznym, w którym możemy "zatankować wino" i to dosłownie, zakupić miejscowe specjały takie jak sery, wędliny, czy ciasta, ze znakomitymi babkami Panettone na czele. Są tu nalewki, i coś bardzo wyjątkowego czyli Limoncello z miejscowych cytryn, rosnących tylko nad Gardą, w specjalnych ogrodach zwanych tu Limonaje, są to swego rodzaju uprawy otoczone z trzech stron w taki sposób, aby drzewa miały ekspozycję południowo-wschodnią, dzięki czemu podobno zbiory mogą odbywać się więcej niż tylko raz w roku. Wracając do Agrari mamy tu wyborne smaki, znakomitą jakość i wszystko w jednym miejscu. Za tankowane wina zapłacimy niewiele, litr trunku, czerwonego czy białego, można tu "zalać" już od 2 euro za litr. Ja zdecydowałem się na Chardonnay za 2,65 euro za litr. Szklana wielka 5 litrowa bańka to koszt 3,5 euro, ale zostaje z nami na lata i możemy ją tankować wielokrotnie. Można też nabyć plastikowy kanisterek o pojemności również 5 litrów, oczywiście przystosowany do produktów spożywczych. To koszt około 3 euro, jednak tak jak szklana koleżanka, również on jest wielokrotnego użytku.
Można tu również zapłacić za degustację win i wziąć coś na ząb. Na przykład endemiczne i jakże wyjątkowe danie jakim jest Carne Salada, można je tu "zdegustować" w towarzystwie lampki zacnego wina za jedyne 10 euro. Danie pochodzi właśnie stąd, czyli z regionu Trentino i jest popularne nad Gardą, a jest to nic innego jak znakomitej jakości solona wołowina, cieniutko krojona, na wzór carpaccio. Najważniejsze jest tu mięso, starannie wyselekcjonowane z najbardziej szlachetnych partii udźca wołowego. Surowe mięso, naciera się solą morską, pieprzem i przyprawami. Następnie umieszcza się je w zamkniętym pojemniku, gdzie marynuje się przez około 30 dni, a co dwa dni jest ręcznie "masowane". Dzięki temu Carne Salada stopniowo w sposób naturalny nabierała smaku i aromatu. Proces produkcji jest niezmienny od wieków. Podaje się je z płatkami parmezanu, pieprzem i skropione oliwą Extra Vergine. Jeśli będziecie nad Gardą, a właściwie nad jego północną częścią, naprawdę warto spróbować tego dania. Mnogość produktów jest powalająca, ale najważniejsze jest to, że duża ich większość to produkty lokalne, których nie znajdziemy gdzie indziej. Są tu też znakomite włoskie makarony i oczywiście świeże grzyby, czyli popularne włoskie Porcini.
Region Trentino bardzo mi się podoba, raz ze względu na piękne widoki, dwa mają tu naprawdę znakomitą kawę, a za ich Espresso smakujące tak, jak żadna kawa w Polsce, zapłacicie ledwie 1,10 euro. Choć faktem jest, że to tylko jeden łyczek, ale za to smakujący jak najlepsza kawowa esencja. Oczywiście kawy w innych regionach Włoch są równie znakomite, ja jednak po raz pierwszy zwróciłem uwagę na wyjątkowy jej smak właśnie tu w regionie Trentino. Mają tu więc wszystko co niezbędne aby się cieszyć życiem, a włoska maksyma Bella Vita, nabiera tu naprawdę sensu.
Sama miejscowość Riva del Garda to bardzo przyjemne miejsce, ładne kamienice, rynek z wieżą, a wokół spora ilość jakże popularnych w całych Włoszech knajpek i restauracji. Choć trudno mi stwierdzić czy dobrze tu karmią, bo po takim śniadaniu jakie zafundował nam hotel Bellariva, raczej nieprędko zgłodnieje. Zakładam jednak, że tak jak w całych Włoszech tak i tu jedzenie w lokalnych knajpkach, jest najwyższych lotów, a lokalne wina dopełniają całości harmonizując idealnie z podawanymi daniami.
Po godzinnym spacerze musieliśmy wrócić do hotelu, aby zabrać nasz dobytek z pokoi i ruszyć w dalszą drogę. Jeśli będę miał sposobność wrócić nad Gardę, a właściwie nad jego północną część, na pewno nie omieszkam tego zrobić. Podobało nam się tu bardzo, a w drodze powrotnej specjalnie jechaliśmy tą samą trasą aby znów zajrzeć do Agrari i zrobić małą dolewkę win, które tym razem wróciły z nami do Polski. Kolejna część naszej opowieści będzie dotyczyć już samej Toskanii, a więc spichlerza Włoch, gdzie uprawia się dużo, a lokalne przysmaki i wina są znane na całym świecie. Zobaczycie zresztą sami jak mój domowy TopChef, czyli moja żona, przyrządza emblematyczne dla tego regionu typowo toskańskie dania. Zapewniam Was, że będzie wyjątkowo...