Francja jako pierwsza wyklucza z dopłat chińskie auta elektryczne.
Europejskie kraje nie czekają na wytyczne Unii i same decydują o tym aby ograniczyć napływ aut z Chin.
Czy to dobra polityka? Czy nie przyświeca nam aby hasło: wolny rynek i kapitalizm? Takie ograniczenia wyglądają trochę, jak próba regulacji rynku aut EV. Choć z drugiej strony rozumiem, że blady strach padł na wszystkich europejskich producentów aut, bo kompletnie nie radzą sobie oni z produkcją naprawdę dobrych EV, a to co wyjeżdża z ich fabryk wygląda bardziej na elektryczne protezy a nie samochody elektryczne z prawdziwego zdarzenia.
Francja trzęsie portkami jako pierwsza?
Zmienione francuskie zachęty dla pojazdów elektrycznych faworyzują pojazdy wyprodukowane w Europie i wykluczają te z Chin, jak pokazuje lista kwalifikujących się do dopłat pojazdów.
Aż 65% pojazdów elektrycznych sprzedawanych we Francji nadal będzie kwalifikować się do rabatu w wysokości do 7 000 euro, zgodnie z nowymi przepisami, które weszły w życie w ostatni piątek. Na liście znajduje się Tesla Model Y (której wersje na rynek europejski są produkowane w Niemczech), 24 modele firmy Stellantis, pięć modeli Renault oraz kilka modeli BMW i Mercedes-Benz.
Co jest ważne, wyprodukowane w Chinach BMW iX3 i Dacia Spring (od rumuńskiej marki Dacia należącej do Renault) nie znajdują się na liście. Nie jest nim również MG 4, świetnie sprzedający się niedrogi pojazd elektryczny chińskiego producenta samochodów SAIC. Na liście nie ma również Tesli Model 3, która jest obecnie produkowana zarówno w Chinach, jak i w USA.
To jest naprawdę ciekawe!
Zachęta jest częściowo zależna od śladu węglowego produkcji, a wiadomo, że wiele chińskich pojazdów elektrycznych nadal jest produkowanych przy użyciu energii elektrycznej wytwarzanej głównie z węgla. Całość ma również strukturę rabatu zmiennego opartego na dochodach gospodarstwa domowego i obejmuje górną granicę ceny wynoszącą 47 000 euro.
W USA i Europie pomysłem, któremu być może nie poświęcono wystarczającej uwagi, jest kwestia wycofywania z eksploatacji starszych, bardziej zanieczyszczających środowisko pojazdów. Jest to coś, co administracja Bidena pierwotnie chciała uwzględnić w swojej polityce, ale tego nie zrobiła.
Jak widać Francja jako pierwsza w Europie zdecydowała się na taki krok i wyeliminowała chińskie auta ze swojego rynku. Nie całkowicie, bo to zakrawałoby na swego rodzaju dyskryminację, jednak ograniczyła i wykluczyła je z programu ulg i dopłat.
Zyskały na tym marki europejskie, które niejako z automatu wskoczyły na „złotą” listę, dzięki której być może uda im się zwiększyć sprzedaż swoich elektrycznych aut.
Czy tak będzie wyglądać walka z chińską konkurencją?
Komentarze (2)
Jestem za wolnym rynkiem i brakiem barier ale w przypadku chińskich produktów jestem za … nie chciałbym wspierać gospodarki kraju który ma w nosie zasady fair-play, wspomaga inne reżimy typu Rosja czy Korea Północna o pogardzie dla białego człowieka i protekcjonizmowi własnego rynku wedle własnych celów politycznych nie wspominając.
i bardzo dobrze!