Ile kosztuje przegląd auta elektrycznego? I czy koniecznie trzeba go robić?

Producenci wymagają od nas regularnych wizyt w serwisie, nawet jeśli kupiliśmy auto elektryczne. To wyciąganie kasy, nic więcej. Jest jeden producent, który w ogóle tego nie wymaga, a gwarancja na auto obowiązuje przez cały czas, zgodnie z zapisami gwarancyjnymi.
Fot. alexgo.photography  Shutterstock.com
Data publikacji: 2024-01-03 Fot. alexgo.photography Shutterstock.com
Nie jest tajemnicą, że producenci utrzymują ... 04.01.2024

MM

Data dodania: 2024-01-03

Większość z nas jest przyzwyczajona do tego, że jeżdżąc autem musi je serwisować. To fakt niezaprzeczalny.

Kupując auto elektryczne nic się nie zmieni. Jeśli wybierzemy auto EV od tradycyjnego producenta jak Volkswagen, Skoda, czy Honda, będziemy musieli zasuwać do serwisu i co kilkanaście tysięcy przejechanych kilometrów udać się na serwis gdzie zostawimy niezły grosz.


Dla Renault ZOE, małego EV, będzie to kwota od 300 do ponad 700 złotych. BMW i3 będzie nas kosztowało od 800 do 1900 złotych za wizytę serwisową. Skoda Citigo pochłonie na serwisie kwoty od 500 do 1200 złotych.

Skąd takie rozbieżności i co wchodzi w skład takiego przeglądu?


Różnice w cenach to po pierwsze różne serwisy w różnych miastach. Po drugie kompletny brak przepływu informacji i brak jednej spójnej polityki cenowej za usługi. Można powiedzieć, że tu każdy sobie rzepkę skrobie. Więc jak mamy szczęście to trafimy w miarę dobrze i zapłacimy 300 czy 500 złotych, jednak jak dosięgnie nas pech to możemy zabulić za to samo nawet 1200 złotych lub więcej, w zależności od marki auta i widzi mi się serwisu.


Za co płacimy?


W sumie za bardzo niewiele. Otóż auto elektryczne ma 1/3 części użytych na swoją budowę w stosunku do auta spalinowego, czy hybrydy. Serwis więc polega na podłączeniu komputera serwisowego i odczytaniu ewentualnych błędów (często w ogóle ich nie ma jeśli auto sprawuje się bez problemów)

Pobieżne sprawdzenie stanu auta i jego opon, hamulców i płynów takich jak hamulcowy. Jeśli wszystko jest ok, to kasują nas i jesteśmy lżejsi o kilkaset złotych.


Nie każdy wymaga przeglądów serwisowych.


Jest jednak wyjątek, jeden! Firma, która sprzedając nam auto, nie wymaga jego serwisowania. 
Tak, to Tesla. Amerykański producent uznał, że nie będzie zdzierał z klientów i nie wymaga serwisowania swoich aut. W ogóle. Zero przeglądów.


Gwarancja na całe auto to 4 lata lub 80 000 km, w zależności co nastąpi pierwsze, a druga gwarancja, na tak zwany zespół napędowy, to w przypadku najtańszego modelu Tesli, czyli popularnej trójki w wersji Standard Range 160 000 km, a w wersji Long Range aż 192 000 km. Flagowce mają jeszcze dłuższą gwarancję na baterie i silniki, czyli zespół napędowy auta i wynosi on aż 240 000 km, lub 8 lat. Owe osiem lat dotyczy wszystkich Tesli i ich silników oraz baterii (czyli zespołu napędowego auta).


Co jest ważne to to, że Tesla mimo braku jakichkolwiek przeglądów utrzymuje gwarancję na auta bez żadnego problemu. Co wygląda zupełnie inaczej u tradycyjnych producentów aut, u których gwarancja zależy od regularnego bywania na serwisie.

Kupując Tesle, która zgodzę się, nie jest autem tanim, mamy ten luksus, że nie musimy nigdzie jeździć, a gwarancja jest ważna przez cały okres jej trwania.


Można więc zaoszczędzić sporo pieniędzy na samych przeglądach, bo nie musimy ich po prostu robić.

Na serwis jedziemy wtedy kiedy auto odmówi nam posłuszeństwa. Właśnie wtedy się je naprawia, od tego jest serwis, a nie od tego, żeby oglądał prawie nowe auta, którym nic nie dolega.


Kolejną bardzo fajną rzeczą w Tesli jest to, że kiedy coś nam się zepsuje w naszej Tesli, wystarczy zgłosić to w aplikacji mobilnej a serwis zostanie nam umówiony, lub nawet producent przyśle do nas serwis mobilny, czyli technika w aucie firmowym wyposażonego w odpowiednie narzędzia i części niezbędne do usunięcia usterki.

To nowości na naszym rynku, ale nowości które podobają się klientom, bo żaden inny producent aut nie sprzedał w 2023 roku tyle aut elektrycznych co Tesla. 


Może inni powinni pójść w ślady Amerykanów i przestać kasować klientów, (którzy i tak płacą duże pieniądze za auta), za serwisy w czasie których prawie nic się nie robi, bo po prostu nie ma potrzeby, sprawdzać aż tak dokładnie auta, które ma przejechane 15 czy 20 tysięcy kilometrów. Co tam się może zepsuć? Co może nie działać w nowym praktycznie samochodzie? 


Jeśli coś będzie nie tak, klient i tak zgłosi się do serwisu, bo u pana Henia w garażu nie naprawi elektryka (jeszcze nie).

Po co więc ganiać ludzi, zarzucać serwis pozorną robotą i marnować czas zarówno klientów jak i serwisantów? 
Mam chyba tylko jedną odpowiedź na to pytanie: Dla kasy... 
A taka odpowiedź nie za bardzo mi się podoba, i zakładam, że Wam również.

Komentarze (1)

0/10
  • Bis
    odpowiedz

    Nie jest tajemnicą, że producenci utrzymują się z serwisu (części), a salony mają o wiele większe pieniądze z serwisu niż sprzedaży samochodów. Jeśli Tesla ogarnie rynek części zamiennych dostępnych i w dobrych cenach, to legacy automotive będzie się wręcz cofał z rozwojem. Przykłady: - godzina w ASO to 250 do nawet 800 zł, w dobrym niezależnym warsztacie 30-50% z tego - części - te same lub zbliżone do OEM, cena w ASO 2-3x drożej niż na wolnym rynku. Tyle w temacie. Biznes się kręci.., ale do czasu.. :)

Autor

MM

Wielbiciel nowych technologii. Szczególnie interesuje się Teslą czy SpaceX, oraz innymi firmami związanymi z Elonem Muskiem. Pisze i publikuje artykuły i posty głównie na łamach TeslaKlubPolska, a także dla serwisu otoev.pl Współpracuje bezpośrednio z Teslą, starając się przybliżyć i pokazać te właśnie auta elektryczne z jak najlepszej strony. Uświadamia i szkoli w zakresie elektromobilności.

Ostatnie komentarze

KIedy będzie czynna ładowarka w Nysie? Stoi ... 25.08.2024
Dopiero planują węglik krzemu? Z tego wynika, ... 22.08.2024