Pogrążony w kryzysie Fisker nadal zwalnia. Po to, żeby przetrwać
Poszukiwanie finansowania trwa, bo bez niego przyszłość firmy rysuje się w ciemnych barwach. Alternatywy są mało optymistyczne: wykup lub bankructwo.
W pewnym momencie Nissan pojawił się jako potencjalny wybawiciel Fiskera. Według doniesień producent samochodów rozmawiał z Fiskerem w sprawie inwestycji w firmę. Mimo to sytuacja nadal jest trudna.
Pracownicy przeczuwali najgorsze
Podejrzenia pracowników co do nadchodzących zmian wzbudziło polecenie pracy zdalnej, ponieważ ten tryb pracy nie jest charakterystyczny dla Fiskera.
Faktycznie, potwierdziło się: firma ponownie musiała zmierzyć się z masowymi zwolnieniami. Niektórzy uznali to za nietypową strategię łagodzenia protestów.
Decyzja inwestora
Henrik Fisker, założyciel i dyrektor generalny firmy, wyjaśnił, że decyzja o zwolnieniach była podyktowana przez dużego inwestora, któremu firma jest winna pieniądze, oraz dyrektora ds. restrukturyzacji. Choć inwestor pozostaje tajemnicą, podczas spotkania padła wzmianka o Heights Capital Management, spółce zależnej Susquehanna International Group.
W Fiskerze, według szacunków, pozostało jedynie około 150 pracowników, co znacząco utrudnia dalsze inwestycje i ewentualny rozwój nowych modeli.
Drastyczna redukcja zatrudnienia
Jeszcze 19 kwietnia Fisker zatrudniał 1135 osób, ale od tego czasu firma przeszła przez kilka rund zwolnień, w tym jedną w lutym i dwie dodatkowe – pod koniec kwietnia oraz na początku maja.
Henrik Fisker zapowiedział, że firma nadal będzie sprzedawać swój model Ocean EV. Obiecał także, że zwolnieni pracownicy będą mogli zostać ponownie zatrudnieni, gdy sytuacja firmy się poprawi, choć na razie jest to raczej obietnica bez pokrycia.
Komentarze