Ceny elektryków to prawdziwy roller coaster. Raz w dół, potem w górę, jak to mówili "sky is the limit", i niestety tak to wyglądało, auta drożały w błyskawicznym tempie a ceny osiągały zawrotny poziom.

Niestety klient choćby był dość zasobny w gotówkę, jest w stanie za auto zapłacić jedynie do określonego poziomu. Później odzywa się zdrowy rozsądek i zaczynamy analizować i jeśli cena jest zbyt wygórowana odpuszczamy temat i po prostu nie kupujemy auta. Tak było i tym razem. Spadek zamówień i spadek zainteresowania autami EV, był spowodowany właśnie zbyt wysokim poziomem cen, oraz niepewną sytuacją mikro i makro ekonomiczną, właściwie całego świata, tu już nie możemy mówić tylko o naszej starej poczciwej Europie.

Co się robi jeśli jest za drogo i zamówienia stoją w miejscu, a my mamy na produkcie 30% marży? Oczywiście pierwszą bronią jest obniżka cen. Bronią na tyle skuteczną, że Tesla po obniżce cen swoich aut została dosłownie zalana zamówieniami na swoje samochody. Nie tylko u nas w Europie ale również w Ameryce Północnej czy Chinach. Inni producenci choć na początku nieco oporni, zaczęli powoli również obniżać ceny swoich EV. Ford, Nissan, i inne marki zastosowały manewr Tesli aby pobudzić rynek.

Trochę to pomogło, choć zamówień nie przybyła aż tak lawinowo jak u Tesli. Wiadomo, że jeśli obniżymy ceny nowych aut, pociągnie to za sobą zmianę cen aut używanych. Tak więc po galopujących podwyżkach mamy teraz obniżki, jeśli chodzi o używki EV. Jednak tu nie są one galopujące a raczej drepczące i to powoli. Kwestią miesięcy jest to że ceny samochodów o napędzie elektrycznym, ciągle mówimy o używanych pojazdach zmniejszą się jeszcze bardziej. To nieuniknione, i zdrowe dla rynku i konkurencyjności. Poza tym mamy tych samochodów coraz więcej. W 2021-2022 roku w Polsce w ogłoszeniach o sprzedaży Tesli, mieliśmy około 120-130 aut (ogłoszeń) na cały kraj. W 2023 roku to już ponad 260 ogłoszeń, czyli dwa razy tyle. Można powiedzieć że wzrost wyniósł 100% porównując rok do roku.

Kolejnym dobrym przykładem jest Norwegia, gdzie zawsze było około 1300 ogłoszeń o sprzedaży Tesli (obserwuję ten rynek od kilku już lat), obecnie mamy ponad 2800 ogłoszeń. Widać więc, że zarówno w krajach stosunkowo biednych jak Polska, jak i bardzo bogatych jak Norwegia następuje trend wzrostowy i to zdecydowanie, jeśli chodzi o sprzedaż używanych Tesli. To dobry znak, bo jest to rozwój i zwiększenie się dostępności tego typu pojazdów. Jest ich coraz więcej, przez to również sprzedawcy często aby takie auto sprzedać, nie stosują już kosmicznych cen, a raczej ceny bardziej zbliżone do realnej wartości takiego pojazdu.

Jak będzie wyglądała przyszłość? Otóż aut EV będziemy mieli coraz więcej. Coraz więcej też będzie ich na rynku wtórnym. W końcu nie każdego stać na wydanie ponad 230 000-240 000 złotych na przykład za wersję Long Range Modelu 3, (zakres cen z ogłoszeń za LR 2021 z pompą ciepła, niewiele więcej kosztuje auto zupełnie nowe). Część klientów usiądzie za kierownicą takiego samego auta z USA, przerobionego i mającego pełną funkcjonalność. Oczywiście nie mającego gwarancji producenta, ale to już należy do indywidualnego podejścia kupującego. Takie auto z rynku USA, naprawione i przerobione na wersję europejską będzie można kupić taniej niż Europejkę. Co do ceny, taki pojazd będzie zauważalnie tańszy. Jeśli będziemy mieli dużo aut na rynku wtórnym na pewno będzie z czego wybrać. Kto chce taniej, kupi auto z rynku USA, kto chce gwarancję i boi się Ameryki, kupi wersję europejską. Dla każdego coś miłego. Podsumowując, im więcej będziemy mieli elektryków (nie tylko Tesli) na naszych drogach, również asortyment "używek" zwiększy się na tyle aby każdy klient znalazł coś interesującego dla siebie... i to często w rozsądnej i co najważniejsze akceptowalnej cenie.

Źródło: Teslarati.com