Auta elektryczne sprzedają się coraz lepiej.
Mówi się o tym, pisze się o tym, podaje się kolejne rekordy sprzedaży w wielu krajach na świecie.

Jednak jeśli przyjrzymy się uważniej całej sytuacji, co zrobił na przykład Bloomberg, okazuje się że sprzedaż aut EV w 23 krajach ledwie przekroczyła 5% ogólnej sprzedaży aut.

Analitycy twierdzą że to już jest przełom. Liczby mówią o tym, że auta elektryczne sprzedają się lepiej niż rok temu a tempo tego wzrostu to aż 55%. To cieszy, ale analizując dane dalej ci sami analitycy mówią nam o tym, że wolumen sprzedaży EV w 23 wiodących krajach świata osiągnął 5%.
Hm..., brzmi trochę biednie i jakoś tak człowiek ma wrażenie, że taka cyfra raczej nie rzuca na kolana.

Oczywiście proces przechodzenia na EV w różnych krajach ma różną dynamikę. Na przykład w USA próg 5% został osiągnięty w 2021, czyli dość późno jak na kraj o dużej zasobności portfela jego obywateli. W Norwegii było to wcześniej, ale również dzięki temu że zarobki Norwegów należą do jednych z najwyższych w Europie. Im kraj bogatszy a wiedza na temat nowych technologii wyższa, tym transformacja następuje szybciej. To normalne że tak się dzieje. 

Auta elektryczne nie są tanie, na pierwsze miejsce więc wysuną się kraje o wyższych dochodach obywateli. W biedniejszych krajach na początku EV będą kupowali zapaleńcy i fani tej technologii. Dopiero po jakimś czasie dołączy grupa osób ze średnimi dochodami, którzy zrobią to ze zdrowego rozsądku, biorąc pod uwagę koszty eksploatacji takiego auta, często brak przeglądów okresowych, możliwość ładowania we własnym garażu, na przykład z paneli fotowoltaicznych, niezawodność napędu elektrycznego i ogólnie mniejsza awaryjność związaną z dużo prostszą budową takiego pojazdu w porównaniu z autami tradycyjnymi.

Cieszmy się więc, że coraz więcej osób decyduje się na EV, jednak miejmy też świadomość, że przed nami jeszcze daleka droga, jeśli chodzi o zwiększenie udziału procentowego sprzedaży elektryków w ogólnej liczbie sprzedawanych na świcie samochodów.