To pytanie ciśnie się nam coraz częściej na usta. Czy tak szeroko ostatnimi laty forsowany, a jeszcze klika lat wcześniej wyśmiewany, proces przejścia na zrównoważony transport ma rację bytu? Czy się uda?

To trudne pytanie, szczególnie dziś, kiedy mamy wojnę, a ceny surowców na świecie zwariowały, i to nie na żarty. Nie wydaje się to przejściowym kryzysem, z którym poradzimy sobie jak z wieloma wcześniej. To co dzieje się dziś, to jakby zmiana naszego dobrze nam znanego porządku rzeczy, w coś całkowicie zniewalającego nas i pozbawiającego nadziei i wolności.


Te wszystkie nakazy i zakazy, coraz wyższe kary, mandaty, traktowanie przedsiębiorców jak potencjalnych kombinatorów i złodziei, to wszystko nie prowadzi do niczego dobrego. Zasobność portfeli ludzi na świecie jest ograniczona, i jeśli mają oni niepewną i niestabilną sytuację finansową, nikt nie zdecyduje się na zakup auta elektrycznego. Wybierzemy tanie i znane nam rozwiązanie, czyli auto spalinowe, z małym silnikiem, dieslem lub napędzane gazem. Coś, co nas przemieści z punktu A do punktu B, nie zużywając przy tym zbyt dużej ilości paliwa, jakie by ono nie było. Ograniczymy wyjazdy, wakacje, i wszelką rozrywkę, bo po prostu nie będzie nas na nie stać.


Nakazy i daty które sobie wymyśliła Unia Europejska nie są niczym dobrym. Auta elektryczne to powinna być ewolucja a nie rewolucja. Nie powinno się wymuszać na obywatelach określonych zachować siłą i karami. Zakazy nigdy nie były dobrym wyborem, co wielokrotnie udowodniła historia.


Czy jestem za elektromobilnością? Oczywiście, ale wynika to z moich przekonań i wyborów. Czy kupię spalinowe auto? Nie, choć bym mógł, po prostu spróbowałem elektryków, wielu aut EV, głównie Tesli, i nie zamierzam wspierać ani jeździć spaliniakami. Ale, co podkreślam, to mój osobisty wybór, podjęty świadomie po doświadczeniach z autami EV, na różnych płaszczyznach, w różnych sytuacjach.

Jeśli ktoś chce jeździć Mustangiem V8, to jego wybór, ja to szanuję a Mustangi mi się zawsze podobały. Jednak wolałbym aby jeździł on z daleka ode mnie i mojej rodziny, żebym nie musiał wdychać spalin z rury tego pięknego Mustanga.


Nakazy i daty graniczne, ustawy, nie są rozwiązaniem. Co z tego że w 2018 roku weszła u nas ustawa o Elektromobilności? Przez 4 bite lata, nic się z tym nie działo. To były martwe przepisy, a daty realizacji zapisów w/w ustawy przekładano w kolejnych zmianach i aktualizacjach. Co dzieje si ę teraz? Teraz Unia wymaga aby w końcu zacząć stosować się do elektryfikacji transportu zapisanej w przepisach prawa, a my jesteśmy w czarnej dupie...


Dosłownie, miasta są zadłużone jak nigdy, gminy to samo, firmy padają, bo nie stać ich na kosmiczne podwyżki gazu i prądu. Czy w takiej sytuacji ludzie zaczną kupować auta EV? Czy miasta i gminy będzie stać na zakupy i stawianie stacji ładowania, które muszą postawić, bo tak jest zapisane w ustawie, która jest u nas prawem?

NIE, odpowiedź brzmi NIE!!! Z pustego i Salomon nie naleje... Tak więc, skąd mamy wziąć pieniądze na zakupy elektryków? Choć byśmy byli największymi ich orędownikami, skąd nasze mega zadłużone miasta i gminy zderzające się z tym, że będą musiały wyłączać uliczne latarnie, bo nie stać ich na opłacenie rachunku za energię mają wziąć pieniądze na zakup floty aut EV, na stacje ładowania, wreszcie na energię do napędzania tych aut?


Sytuacja jest bardzo zła, a jeśli nic się nie zmieni, to skończy się to szybkim zgonem rynku aut elektrycznych, zgonem sieci ładowania, i kryzysem zrównoważonego transportu na taką skalę, na jaką sobie tego nawet nie wyobrażamy.


Czy cofnie to nas w rozwoju technologicznym? Oczywiście że tak, to jest bezsporne. Znów wrócimy do technologii sprzed lat, a wszystko co osiągnęliśmy do tej pory przepadnie. Nie wspomnę o miliardach, które zostały wpompowane w technologię EV w ciągu ostatnich kilku lat, a które miały się zacząć zwracać już niedługo.


Jeśli rynek energetyczny nie uspokoi się na tyle aby auta na prąd, a właściwie jazda nimi się opłacała, to nikt normalnie myślący i kalkulujący koszty użytkowania pojazdów, czy to w firmie czy w gospodarstwie domowym nie weźmie pod uwagę zakupu elektryka, i żadne przymuszanie, nakazy, i kary tego nie zmienią...

Musimy zrobić coś, aby wyjść z tego bagna w którym siedzimy obecnie, bo jeszcze kilka czy kilkanaście miesięcy takiej sytuacji, a z naszej gospodarki i finansów publicznych zostanie tylko mgliste wspomnienie, i nie będzie już na dotacje, dopłaty, 500 plusy i inne 14 czy 15 emerytury.

Nie będzie już kasy na nic...


Źródło grafiki: Broker News