Dane mi było obcować z najnowszą konstrukcją Tesli na przestrzeni ponad 3600 km. Czas spędzony bardzo miło, w 90% na europejskich autostradach. Ale o tym w kolejnych częściach poświęconych Modelowi Y. Dziś skupimy się na ogólnym wrażeniu, jakie to auto sprawia i oczywiście na jego parametrach technicznych.

Porównując go do starszego rodzeństwa tego samego segmentu czyli SUV (choć bardziej pasuje tu nazwa Corssover), czyli Modelu X, jeśli postawimy obydwa auta koło siebie, różnica nie zdaje się być aż tak ogromna. Model X jest naprawdę duży, ale zewnętrznie Model Y zdaje się mu ustępować tylko nieznacznie.

Auto sprawia bardzo dobre wrażenie. Nie można się przyczepić do wykonania, a przynajmniej nie w tym egzemplarzu, który miałem do dyspozycji. Model Y według opinii użytkowników jest jedną z najlepiej wykonanych Tesli. Auto ma napęd na obie osie (wersja Long Range) i moc ponad 430 koni mechanicznych. Bateria, czy to pochodząca od Panasonica, czy LG Chem, ma pojemność brutto 82 kWh, zaś jej pojemność użytkowa wynosi około 75-76 kWh. (zobacz pełne dane techniczne Tesla Model Y)

W Modelu Y siedzimy wysoko i wygodnie. Zupełnie inaczej niż w Modelu 3, w którym mamy wrażenie jakbyśmy siedzieli prawie na jezdni. Jest tam naprawdę nisko, a wielu użytkowników narzeka na niewygodę wsiadania i wysiadania z trójki. Y to zupełnie inna bajka. Wsiadanie/wysiadanie jest super łatwe i nie nastręcza żadnych problemów. Jest wygodnie. Siedzenia w Modelu Y również wydały mi się trochę bardziej miękkie niż w Modelu 3, wygodne, nawet po przejechaniu 1000 km, jednego dnia nie odczuwałem żadnego dyskomfortu. Jak na razie same plusy.

To co lubię najbardziej w Teslach... przestrzeń bagażowa!!!

Tesle są wręcz cudowne pod tym względem, a Y nawiązuje do tradycji innych modeli. Mamy więc ogromny przedni bagażnik (konkurencjo Tesli, kiedy wreszcie nauczycie się wykorzystywać przestrzeń we właściwy sposób?) To mój ulubiony schowek. Można tu zmieścić mnóstwo rzeczy, upchnąć ogromną ilość gratów, kiedy wyjeżdżamy na wakacyjny wypad. Frunk, bo o nim cały czas mowa, jest dużo większy niż w Modelu 3 (a pamiętajmy że już przedni bagażnik trójki mieścił 32 butelki wina i oliwy, przy okazji naszej wizyty w Toskanii.) Ten w Y jest dużo głębszy, można tu więc schować dużo więcej przedmiotów niż w trójce. To znakomite rozwiązanie i ogromny plus Modelu Y. Jego (Frunka) wymiary to aż 70 cm, na 34 cm, na 39 cm wysokości. Zaznaczam, że im wyżej tym przedni bagażnik jest szerszy, tak więc można zmieścić jeszcze więcej tego co mamy zamiar w nim schować. Frunk działa bardzo dobrze, otwierany z aplikacji mobilnej lub z ekranu głównego auta, nigdy nie zwiódł, otwierając się za każdym razem wręcz wzorowo.

Tylny bagażnik ma i duży plus, w postaci ogromnej przestrzeni dodatkowej pod podłogą głównego bagażnika, i niestety jeden minus. Główny bagażnik jest dość płytki. Zapewne związane jest to z chęcią utrzymania płaskiej powierzchni załadunkowej, jednak Tesla mogła sobie to darować i pogłębić główną przestrzeń o 10-15 cm. Zdecydowanie polepszyłoby to możliwości załadunku walizek, w pozycji "na sztorc". Obecnie niestety większe walizki ciężko jest tak właśnie ustawić. Trzeba je kłaść na płasko co zajmuje zdecydowanie więcej przestrzeni bagażnika. Ale to chyba jedyny minus tego auta. Dalej będą już tylko zachwyty, bo po prostu należą się zdecydowanie Modelowi Y. Ale o tym w dalszej części tekstu. Sam główny bagażnik powierzchniowo jest dość duży, jego wymiary to 93 cm szerokości i aż 1,1 metra długości, co pozwala przewozić naprawdę sporych rozmiarów przedmioty. Niestety jak wspomniałem wcześniej jego wysokość, czy głębokość jak często określa się ten parametr nie zachwyca. Dziecięce wózki i duże walizki będą miały pod górę.

Techniczny majstersztyk...

Model Y jako ostatnie auto wydane przez Teslę, zasadniczo różni się od swoich poprzedników, czyli Modelu 3, Modelu S i Modelu X. Jest to bowiem konstrukcja zarówno najprostsza, jak i najbardziej zaawansowana. Co dzięki temu zyskano? Otóż Model Y jest niemal elektrykiem doskonałym. Wersja Long Range którą jeździłem na 100% SOC (stanu naładowania baterii) pokazywała 529 km zasięgu. Oczywiście tyle nie zrobimy, bo normy według których obliczany jest zasięg EV, bliższe prawdy są w czasie jazdy po mieście, kiedy elektryk zużywa dużo mniej energii w porównaniu do jazdy po szybkich trasach czy autostradach. W Modelu Y można osiągnąć w mieście nawet zużycie na poziomie 12 czy 13 kWh na każde 100 km, jednak kiedy trochę "pociśniemy", Y zwiększy swój apetyt do 15 czy nawet 16 kWh/100 km. To i tak niedużo. Współczynnik oporu powietrza jest w Modelu Y równy 0,23. Tak więc jest naprawdę rewelacyjny, tym bardziej, że kiedy spojrzymy na Y, wydaje się on raczej cegłą na kołach a nie super opływowym pojazdem elektrycznym. Cóż, czasami ogólne wrażenie wprowadza nas w błąd, a projektanci potrafią dosłownie zdziałać cuda, jeśli chodzi o wydajność i współczynniki oporu powietrza.

Król autostrady?

Dla mnie zdecydowanie tak. Model Y jest wygodny, wysoko zawieszony, daje dobrą widoczność we wszystkich kierunkach, a jego ładowność jeśli chodzi o bagaże nie ma sobie prawie równych. (w swojej klasie) Jednak to co to auto wyprawia na autostradach i szybkich drogach ekspresowych przechodzi ludzkie pojęcie. System napędowy Modelu Y jest tak wydajny, że jazda nim po europejskich szlakach to sama przyjemność. Na polskiej autostradzie starałem się utrzymywać prędkość maksymalną dozwoloną, czyli 140 km/h. Oczywiście wiadomo że nie uzyskamy takiej średniej, bo mamy po drodze tiry, niedzielnych kierowców, korki itd, itd. Jednak najwięcej odcinków naszych rodzimych autostrad przejechałem w trybie Autopilot z prędkością około 140 km/h. Zużycie na poziomie 200 Wh/km (20 kWh/100km) to według mnie super wynik.

Obce kraje...

W Czechach, Austrii i we Włoszech mamy już inne dozwolone prędkości na autostradach. Czechy to 130km/h, Austria, kraj nieco irytujący, pozwala jechać 130 km/h. Jednak są odcinki, tak zwane ekologiczne, gdzie miejscowe przepisy dopuszczają jazdę tylko 100 km/h. Jest to związane z emisją spalin i choć EV spalin nie wydziela, bo jest pojazdem bez emisyjnym, jeśli nie jesteś obywatelem Austrii, a twoje auto nie zostało dodane do specjalnego systemu elektronicznego w tym kraju, niestety mimo jazdy elektrykiem musisz zwolnić do 100 km/h. Inaczej będzie bolesny mandacik. O czym przekonali się już elektromobilni z naszego kraju, podczas ostatnich wakacji.

Wracając do prędkości, Włosi pozwalają na jazdę 130 km/h. Stosowałem się do przepisów we wszystkich tych krajach, przekraczając dozwolone prędkości w sposób bezpieczny, czyli maksymalnie o 5 km/h. Taka jazda daje płynność, bezpieczeństwo jeśli chodzi o mandaty, a także wydajność auta na najwyższym poziomie. Nie mówię tu o jeździe 90 km/h za tirem, bo elektrykami zawsze jeżdżę normalnie, dokładnie tak jak wcześniej robiłem to autami spalinowymi. Ile można, tyle jadę, w ramach obowiązujących przepisów. Co to daje? Otóż, według mnie bardzo wiele, bo od czasu posiadania prawa jazdy a był to odległy 1991 rok, nie zaliczyłem ani jednej wpadki w postaci wypadku.(odpukać w niemalowane, oby tak pozostało) a mandaty to u mnie rzadkość, prawie jak Yeti czy jednorożce, zdarzają mi się oczywiście ale z częstotliwością jednego mandatu na jakieś 5-6 lat. Na szczęście...

Wracając do zużycia energii. Model Y to absolutnie mój faworyt. Mówię tu o podróży odbywającej się przed sezonem, gdzie zakres temperatur wahał się od 3 stopni Celsjusza kiedy o czwartej rano wyjeżdżaliśmy z Krakowa, aż do stopni 26, kiedy jeździliśmy zwiedzając okolice Gardy w słonecznej Italii. Y absolutnie nie zawiódł a średnie zużycie na przestrzeni ponad 3600 km, (głównie w około 90% autostrady, około 10% drogi lokalne) to uwaga.... zaledwie 175 Wh/km!!!, czyli 17,5 kWh na każde 100 km. Utrzymując maksymalne dozwolone prędkości, lub nieznacznie tylko je przekraczając.

Ładowanie w trasie i w domu...

Model Y wyposażony jest w ładowarkę pokładową o mocy 11 kW. Takie ładowanie stosujemy w domu, lub miejscu wyposażonym w gniazdo siłowe o mocy 400V (instalacja 3-fazowa). W ten sposób ładowałem Model Y tylko w domu ze swojego gniazda siłowego w garażu. Do ładowania Tesli zawsze używam UMC-1 generacji, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. To sprzęt tesli, który kiedyś był dodawany do każdego auta, czyli Modelu X i S, niestety obecnie pierwsza generacja tej EVSE to prawdziwie ginący gatunek, zastąpiony przez urządzenie jednofazowe, niestety bardzo mało wydajne. Dlatego warto zadać sobie trochę trudu i nabyć UMC-1 generacji.

Jeśli chodzi o ładowanie podczas podróży, po raz pierwszy w historii TeslaKlubPolska, nie ładowała się na stacjach Tesli, czyli Superchargerach. Postanowiłem używać ładowarek, które działają i można je uruchomić za pomocą karty Shell Recharge. Do sprawdzania ich statusu używałem aplikacji tej samej firmy. Udało się ... prawie. W jednym przypadku użyłem Superchargera, kiedy mimo tego, że stacje były umieszczone w apce Shella, nie zadziałały niestety, i to trzy różne stacje. Ponieważ miałem ładowarki Tesli oddalone o 2,6 km od miejsca w którym byliśmy, pojechałem i jeden raz naładowałem auto na Superchargerze. Czy jednak da się jeździć bez stacji SuC po Europie? Oczywiście! Karta której używałem obsługuje ponad 300 000 ładowarek w całej Europie, można więc znaleźć zawsze coś do podładowania swojego elektryka.

Model Y może ładować się z mocą nawet 250 kW. Takie możliwości oferuje jednak niewiele stacji. Sieć IONITY ma stacje o mocy 350 kW, choć niektóre były ograniczone do 190 kW. Jednak nasze auto ładowało się najwyżej z mocą 165 kW. Nigdy nie osiągnąłem większej mocy ładowania. Spowodowane to było tym, że zawsze kiedy dojeżdżałem do kolejnej stacji, mój stan baterii oscylował między 35-45% SOC. Co nie pozwalało na osiągnięcie maksymalnej mocy ładowania. Nie spieszyło się nam, więc taki obrót sprawy w zupełności mi odpowiadał. Poza tym z racji mojego zajęcia, zawsze miałem co robić w trakcie postojów, a nie były one zbyt długie. Ładować się można również na innych stacjach, innych operatorów. Stacje takie jak e-on o mocy 175 kW, w czeskim Vyskovie, czy mediolańskie "becharge" o mocach nawet 300 kW, lub włoskie Enel-X, bardzo ułatwiają jazdę, poza tym jest ich naprawdę dużo. Wszystko za pomocą jednej karty, to bardzo wygodne rozwiązanie. Można też na stacjach spotkać auta mocno wyróżniające się, jak ten Model 3 na stacji IONITY w centrum handlowym Affi, niedaleko Werony. bardzo przyjemnie kłuł w oczy swoim kolorem...

Podsumowując cały wyjazd. Model Y to bardzo przestronne i szybkie auto. Posiada wszystkie zalety niezbędne do podróżowania po całej Europie. Ładuje się szybko i jest mega wydajne jak na swój rozmiar i kształt. Zużycie energii jest bardzo niskie, szczególnie biorąc pod uwagę że ponad 90% jazdy odbywało się po autostradach. Jest to auto wygodne, duże, spełniające wszystkie moje wymagania, podczas długich podróży. Komfort jazdy jest dobry, nawet po przejechaniu 1000 km jednego dnia nie odczuwa się żadnego dyskomfortu.

Jeśli miałbym polecić dobrą, szybką, i wydajną Teslę... na dzień dzisiejszy byłby to zdecydowanie mój faworyt, czyli Model Y. Czy to kiedyś odszczekam? Być może. Kiedy uda mi się odbyć podobną podróż Modelem S Plaid, lub Modelem X w tej samej wersji...