Zasięg czyli największa obawa klienta na auto elektryczne.

Zasięg czyli największa obawa klienta na auto elektryczne. - zdjęcie główne
Data publikacji: 2023-09-15
Mario

Mario

Data dodania: 2023-09-15
To prawda. Po wielu rozmowach, wielu odbytych spotkaniach, targach i imprezach elektromobilnych, na czoło wysuwa się jedna obawa. Największa ze wszystkich, czyli zasięg auta EV.

Kiedy kupujemy auto spalinowe nikt nie pyta na ile starczy nam benzyny, czasami pytamy ile pali na setkę, ale to wszystko. Nie zastanawiamy się czy na zbiorniku paliwa zrobimy 800 czy 1000 km, a może zaledwie 400?

Jednak jeśli chodzi o EV, cóż, wymagania są bardzo wysokie. I tu znów działa to trochę inaczej. Nie pytamy ile auto zużyje energii na 100 km, bo się na tym nie znamy. Pytamy jak długi dystans przejedzie na jednym ładowaniu.

Zasięg auta elektrycznego to coś, co nas interesuje najbardziej. Nie pytamy o wielkość baterii, ani o to jak szybko się ona naładuje. Nie pytamy w jakiej technologii jest wykonana, bo nic nam nie mówi 400 czy 800 Volt. Pytamy o zasięg, a potem płaczemy, bo sprzedawca naopowiadał nam głupot. Głupot wynikających z podawania zasięgu według norm. U nas w Europie według normy WLTP.

Normy przekłamują zasięg, to prawda, ale taka sytuacja ma również miejsce przy autach spalinowych. Jednak na to nikt nie zwraca uwagi. Po prostu spaliniaka tankujemy kiedy mamy pusty bak.

Nie rozumiem czemu nie traktujemy tak również elektryka. Ładujmy kiedy ma prawie pustą baterię i jeździjmy, aż będziemy musieli naładować go kolejny raz. Oczywiście informacja o zasięgu jest istotna, ale dlaczego u licha wymagamy od elektryków zasięgów rzędu 800 czy 1000 km. Czy wymagamy takich zasięgów od spalinowych aut? Nie, bo tak naprawdę kupując opla Astrę, czy BMW M3 nie pytamy sprzedawcy ile auto przejedzie na jednym baku. Nikt tego nie robi, ale tylko w przypadku spaliniaków. Wszyscy to robią w przypadku elektryków.

Jeździłem w życiu wieloma autami EV, i ok, zgodzę się że również lubię mieć. Co oznacza, że lubię komfort kiedy wiem, że mój elektryk przejedzie w trasie na przykład 400 km bez problemu. Jednak prawda jest taka, że jadąc w tą trasę nie potrzebuję aż takiego zapasu energii, bo i tak zawsze zatrzymuje się nie przejeżdżając nawet 300 km.

Tak więc ja nie potrzebuje aż takiego zasięgu i obstawiam to, że większość z nas go nie potrzebuje, bo zatrzymuje się w trasie i tak co 250-350 km. Dzieci, siku, pies, picie, kawa, jedzenie, ładowanie auta. Tak to wygląda w prawdziwym życiu. Kiedy więc czytam o jeździe na strzał i dystansie 1200 km na jednym baku, żal mi po prostu tych ludzi, którzy takie bzdury piszą. Albo są po prostu bajko-pisarzami z dużą fantazją, albo biednymi samotnikami sikającymi do butelki podczas tych 1200 km jazdy swoim TDI. Notabene ciekawe czy to prawda i ktoś tak robi?

Bądźmy realistami, szanujmy swoje zdrowie, i zdrowie innych. Przystanek co 2-3 godziny jazdy jest wskazany i naukowo udowodniono, że działa cuda, jeśli jesteśmy zmęczeni kilkugodzinna jazdą. Ile jest przypadków zdarzeń drogowych w których kierowca zasypia i zjeżdża na przeciwny pas ruchu. Ile osób ginie (w tym dzieci) rocznie przez kozaków chcących dojechać na wakacje w jeden dzień, zamiast wziąć po drodze nocleg i jechać jak człowiek? Tak aby się nie zarżnąć ze zmęczenia i nie zabić rodziny?

Dziś żyjemy szybko i intensywnie. Osobiście mam kilka zasad które stosuję przy moich dość częstych podróżach po Europie autami EV.
Oto one, może komuś pomogą:

  • Po pierwsze nie robię nigdy więcej niż 1000 km jednego dnia. Czy mógłbym więcej? Oczywiście, ale po co mam się męczyć i wycieńczać swój organizm, kiedy kolejnego dnia znów jest do pokonania kilkaset kilometrów?
Nie lepiej odpocząć w hotelu, z zimnym piwkiem w ręce i czymś zacnym do zjedzenia na talerzu?

  • Robię przystanki co 300 km, oczywiście średnio, bo czasami jest to 280 a czasami 330 km. Jednak staram się zatrzymywać w miarę często, chociaż na 10-20 minut. Mały odpoczynek, kawka, kanapka, siku itd. To po prostu zdrowe i tyle.

  • Piję dużo wody podczas jazdy. Bez przesady oczywiście, ale to ważne i to bardzo. Kiedyś miałem przypadek, kiedy jechałem przez 3 dni i bardzo mało piłem podczas jazdy. Efekt - prawie musieliśmy wezwać karetkę w Chorwacji, po ataku piasku w nerkach, czy czegoś podobnego. Lekarz sam nie był pewny ale objawy pasowały do tego właśnie zjawiska. Nie wyjaśnię tego dokładnie, ale ból był niesamowity a usnąłem zlany potem, po dużej dawce leków przeciwbólowych i rozkurczowych. Słabe doświadczenie i nikomu go nie życzę. W skrócie pijcie dużo, to ważne.

  • Nocujcie po drodze i podziwiajcie lokalne atrakcje. Nie doceniamy małych urokliwych miasteczek, które mijamy po drodze do celu naszej podróży. A to wielki błąd, bo są przepiękne, mają wyjątkowy klimat a często również przepyszną lokalną kuchnię. Namawiam Was abyście tego właśnie próbowali. No i często mają darmowe Wallboxy zamontowane na swoich hotelach, które dadzą nam 400 darmowych kilometrów następnego dnia. To opcja nie do pogardzenia.

To chyba tyle jeśli idzie o to, czy potrzeba nam aut z zasięgiem 1000 km. Oczywiście jeśli producenci takie zrobią a nas będzie na nie stać, bierzcie i kupujcie, bez dwóch zdań. Jeśli tak będzie sam tak zrobię i się będę cieszył. Jednak póki co, śmiało można podróżować autami EV które zrobią 300 czy 400 km w trasie. One naprawdę dadzą radę i nadają się do tego... bez dwóch zdań!

Galeria zdjęć

Komentarze

0/10

Autor

Mario

Mario

Wielbiciel nowych technologii. Szczególnie interesuje się Teslą czy SpaceX, oraz innymi firmami związanymi z Elonem Muskiem. Pisze i publikuje artykuły i posty głównie na łamach TeslaKlubPolska, a także dla serwisu otoev.pl Współpracuje bezpośrednio z Teslą, starając się przybliżyć i pokazać te właśnie auta elektryczne z jak najlepszej strony. Uświadamia i szkoli w zakresie elektromobilności.

Ostatnie komentarze

Wszystko pięknie, tylko sformułowania są w ... 08.05.2024