Ochrona planety, CO2, emisje, ograniczenia, limity... to wszystko wygląda jak nie przymierzając zabawa w dobrego wujka. Nastolatki które walczą jak lwice o ochronę środowiska, dzięki czemu znajdują się wśród 10 naukowców roku według Nature. Choć żadnych szkół nie skończyły a do naukowca im daleko. Dzisiejszy świat to zwariowane miejsce. Walczymy o planetę, ale to jakoś nie do końca mnie przekonuje.
Wiem oczywiście, że zajechaliśmy Ziemię jako planetę, i syfimy tu, ile wlezie, ale....miliard ludzi na świecie gotuje nad ogniskiem, nie mają kuchenek, piekarników, a ich kuchnią są kamienie, między którymi rozpalają codziennie ognisko. 600 milionów Afrykanów nie ma prądu, nie używają telefonów, ani żarówek, siedzą przy ogniu lub świecach. Tak wygląda rzeczywistość. Jednak Europa wymyśla sobie coraz to kolejne przepisy, zaostrza normy spalin, emisji itd., itd. Czy to dobra droga?
Żeby osiągnąć zamierzone cele klimatyczne, musimy działać wszyscy razem, tymczasem działamy my, czyli Europa, działa Ameryka, Australia i Chiny, reszta olewa sprawę. Nie będzie dobrze jeśli dalej tak to będzie wyglądać. Muszą działać wszyscy, tylko wtedy efekt będzie zauważalny. Jak to jednak zrobić i zainteresować ludność na przykład Afryki takim tematem, kiedy oni nie mają nawet prądu, a po wodę muszą zasuwać często kilka kilometrów.
Moim zdaniem nie da się tego zrobić. Dysproporcje w dzisiejszym świecie są zbyt duże. Dochodzą do tego chore ambicje rządzących, wykłócających się o władzę, wszczynających wojny i różnego rodzaju konflikty, co również nie pomaga w jakiejkolwiek ochronie planety. Nie jestem eko świrem, ale jak pomyślę o tym wszystkim, to wygląda to naprawdę słabo, z Ziemią jest coraz gorzej, mimo wszystkich tych prób jej ratowania. Jakoś tego nie widzę. Oczywiście nie oznacza to, że należy zaprzestać wszystkich tych działań, jednak można by się bardziej skupić na pozostałych regionach świata, aby bardziej je zaangażować, w to co my próbujemy robić u nas.
Jeśli dalej będziemy robić to w taki sposób, raczej nie wróżę sukcesów w polepszeniu się stanu ogólnego naszej planety, będzie coraz gorzej, a w takim przypadku może rzeczywiście kiedyś za kilkadziesiąt lat, być może jedynym sposobem na uratowanie naszej rasy będzie lot i kolonizacja Marsa lub innej nadającej się, choć częściowo do tego planety. Obym się mylił...
Źródło danych: Cleantechnica.com